wtorek, 22 listopada 2011

Dbałość o szczegóły w liturgii pomaga w spotkaniu z Bogiem

Papież przywiązuje wielką wagę do szczegółów w liturgii. To bowiem dzięki nim Msza staje się prawdziwą rozmową z naszym Panem – powiedział papieski ceremoniarz w wywiadzie dla agencji CNA. Benedykt XVI często powtarza, że liturgia to najdoskonalsza adoracja – wspomina ks. Guido Marini. Dlatego tak ważne miejsce zajmuje w jego Mszy krucyfiks. 
W czasie konsekracji oczy i serca wszystkich powinny być zwrócone na krzyż, na Tego, który stanowi centrum liturgii. W ten sposób odnawia się Jego zbawcza ofiara miłości – wyjaśnił ks. Marini. Papieski ceremoniarz zaznaczył, że liturgia składa się z małych rzeczy i dlatego dbałość o szczegóły jest tak ważna. Klękanie przy przyjmowaniu Komunii czy zachowanie ciszy i skupienia wzmacnia w wiernych postawę adoracji i pozwala im doświadczyć Boga – dodał mistrz papieskich ceremonii liturgicznych w wywiadzie dla amerykańskiej agencji.

Za: Bollettino Radio Giornale del 22/11/2011
kb/ ewtn, fot. AFP

środa, 19 października 2011

Przyszłość Kościoła rozstrzygnie się na adoracji

W dobie kryzysu czci dla Eucharystii, pomniejszania a niekiedy nawet profanacji Najświętszego Sakramentu słowa kard. Piacenzy wydają się bardzo aktualne. Przy okazji wyjaśnia on diametralną różnicę między świeckimi pasterzami wspólnot protestanckich a prawowitym kapłaństwem sakramentalnym właściwym Kościołowi Chrystusowemu...


 "Niedopuszczanie kobiet do posługi pastora we wspólnotach protestanckich byłoby przejawem dyskryminacji. Protestantyzm nie zachował bowiem sakramentalnego kapłaństwa. Zwierzchnikami wspólnot są tam ludzie świeccy" – powiedział prefekt watykańskiej kongregacji ds. duchowieństwa w wywiadzie dla agencji CNA. Kard. Mauro Piacenza oświadczył, że sprawowanie funkcji pastora przez kobiety go nie dziwi. Zaznaczył jednak, że w katolicyzmie i prawosławiu istnieje kapłaństwo sakramentalne, które Chrystus zarezerwował tylko dla mężczyzn. Kościół nie ma nad tym władzy – przypomniał kard. Piacenza.

Przyznał on, że słuszne są postulaty domagające się reformy duchowieństwa. Musi to być jednak reforma katolicka, a nie świecka czy światowa – zaznaczył. Kiedy Sobór otworzył okna Kościoła, dostał się do niego nie tylko powiew Ducha, ale również zawierucha tego świata. Teraz trzeba cierpliwie przywracać porządek, przede wszystkim poprzez stanowcze potwierdzenie prymatu zmartwychwstałego Chrystusa obecnego w Eucharystii. Czeka nas wielka pokojowa walka przed Najświętszym Sakramentem. Moim wielkim marzeniem jest, aby w każdej diecezji na świecie istniał przynajmniej jeden kościół, w którym dniem i nocą adoruje się Sakrament Miłości – powiedział prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa.


źródło: kb/ rv, cna
Bollettino Radio Giornale del 17/10/2011
fot. za: religia.onet.pl, 
http://rzymski-katolik.blogspot.com

wtorek, 11 października 2011

Protestanckie zwyczaje pomiędzy katolikami

W życie i zwyczaje nasze a nawet w życie i obrzędy kościelne zakradają się powoli różne zwyczaje protestanckie albo czysto świeckie, odejmujące im charakter kościelny a nawet religijny. Na jedno pragniemy zwrócić uwagę...



... i to na pogrzeby, które zupełnie u nas zeświecczały przez zakradającą się coraz więcej modę składania na trumnach zmarłych osób rozlicznych wieńców z wspaniałymi i kosztownymi wstęgami i napisami. A jeśli ta osoba jakieś wybitniejsze zajmowała stanowisko, ugina się trumna od ciężaru wieńców nadsyłanych od różnych korporacyi, stowarzyszeń itd. Odejmuje to kościelnemu pogrzebowi właściwą mu powagę i grozę, a czyni go zwyczajnym świeckim obchodem, jak tysiące innych wesołych i smutnych. Jest to nadużycie i nie odpowiada wcale duchowi Kościoła.
Rytuał rzymski zna wieńce przy pogrzebach, lecz tylko w formie koron dla chrzczonych dzieci, które przed dojściem do rozumu umarły. W tyt. 6 c. 5 czytamy: Cum infans vel puer baptizatus defunctus fuerit ante usum rationis, induitur juxta aetatem et imponitur ei corona de floribus seu de herbis aromaticis oderiferis in signum integritatis carnis et virginitatis. Słowa te wypowiadają jasno znaczenie wieńca pogrzebowego wedle kościelnego pojęcia. Do tego stosuje się biała barwa stuły lub kapy, jakiej używa kapłan odprawiający pogrzeb; odpowiednie są temu  psalmy i modlitwy, odmawiane lub odśpiewywane przy tychże pogrzebach. Woniejący wieniec kwiatów jest wymownym wyrazem wiary Kościoła św., że Bóg duszę tego dziecka łaskawie przyjął do nieba i koronę życia wiecznego udzielić raczył. Lecz jakżeż się to stosuje do ciał tych, którzy już doszli do rozumu i grzeszyć mogli, a często bardzo grzeszny żywot wiedli? Przy śmierci i pogrzebie dorosłych staje natrętnie przed oczyma duszy chrześcijańskiej widok surowego sądu Bożego (post mortem autem judicium), a przede wszystkim wspomnienie grzechów popełnionych przez zmarłego i zasłużone za to kary; ze smutkiem zaś i bojaźnią, wywołaną pamięcią na sprawiedliwość Bożą, łączy się pocieszająca i podnosząca myśl, że mocą chrześcijańskich modłów pomoc nieść można i zjednać u miłosierdzia Bożego umniejszenie lub uwolnienie od zasłużonych kar. Stąd to w modlitwach towarzyszących składaniu zmarłych dorosłych do grobów występuje ustawiczna skarga i ubolewanie nad ludzką ułomnością i grzesznością, i gorące błaganie o zmiłowanie i litość nad zmarłym. Jakżeż stosują się do tego liczne i kosztowne wieńce, którego zmarłego jako chwalebnego zwycięzcę i tryumfatora wielbią?
Mówi przysłowie: De mortuis nil nisi bene. I zaiste nikt, niech będzie kto chce, nie może przywłaszczać sobie prawa wydawania na zmarłego wyroku potępiającego, gdyż Bóg jest dives in misericordia i jeszcze w ostatniej chwili może udzielić łaskę nawrócenia. W każdym razie Kościół modli się za wszystkich, jakiekolwiek stanowisko w życiu zajmowali, za wszystkich ofiarę Mszy św. Sprawuje, w czym się jego wiara, że zmarłych dusze modlitwy i wstawienia się naszego potrzebują, albo potrzebować mogą, jasno przebija. Wieńczenie zaś ciał zmarłych a mianowicie owe mnóstwo kosztownych wieńców na trumnach usuwa zupełnie, wyklucza tę myśl i tam tylko może znaleźć poklask, gdzie się w ogóle nic nie myśli lub gdzie panuje błąd, że wiara sama zbawia, skąd natychmiastowa kanonizacja zmarłego wypływa i niechrześcijański obyczaj, który nawet w ogłoszeniach o śmierci kapłanów napotykać można, że zamiast o modlitwę za zmarłego prosi się o „cichy współudział”. Cała groza śmierci, jaka się w kościelnych modlitwach, w officium za zmarłych ujawnia, ustępuje w dal, ginie niejako pod wieńcami, jakimi „cichy współudział” trumnę obciąża.
Co więcej – im głębiej się ktoś nad tym nadużyciem zastanawia, tym gwałtowniej ciśnie mu się na myśl, że właściwa tendencja tego jest antychrześcijańską i zmierza ku zmienieniu prawdziwej postaci śmierci, przynajmniej w oczach nieskłonnego do refleksji ludu, przedstawiania śmierci, jako ostatniego pożegnania, które bądź co bądź jak najwspanialej uwielbić należy.  Do nauki niedowiarków, że wszystko ze śmiercią się skończy stosuje się doskonale ta blaga z wieńcami nad grobem jako zakończenie blagi życia, której się hołdowało. Już w Księdze Mądrości (2,1n) to postępowanie bezbożnych drastycznie opisano: Dixerunt (impii) cogitantes apud se non recte: Exignum et cum taedio est tempus vitae nostrae et non est refrigerium in fine hominis et non est qui agnitus sit reversus ab inferis…Venite ergo et fruamurbonis quae sunt et utamur creatura tanquam in juventute celeriter. Coronemus nos rosis, antequam marcescant… Ubique relinquamus  signa laetitiae, quoniam haec est pars nostra et haec est sors. Ponieważ zasady nowoczesnych pogan zgadzają się dosłownie z zasadami starych, coś dziwnego, że usiłują je tam objawiać, gdzie zimna śmierć w całej grozie występuje. I tam chcą paradować oznakami radości, gdzie Chrześcijanin pamięta straszne słowa Pisma św. (Hbr 10,31): Post mortem judicium i horrendum est incidere in manus Dei viventis.
Nie sądzimy, aby katolicy, którzy hołdują tej ze stanowiska chrześcijańskiego nierozumnej modzie, mieli hołdować takim zasadom; jesteśmy przekonani, że gdyby głębiej wnikali w znaczenie takiego niekatolickiego zwyczaju, potępiliby go razem z nami; w danym jednak razie idą bezmyślnie za przykładem innych i czynią to, co nie odpowiada duchowi Kościoła. Błąd ma daleko większy wpływ na nas, aniżeli przypuszczamy. I dlatego należałoby stawić stanowczą opozycją tak niechrześcijańskiemu zwyczajowi. W wielu okolicach już walczą duchowni i świeccy przeciw temu nadużyciu. Ogłoszenie śmierci znanego w świecie literackim księgarza Herdera zawierało wyraźną prośbę, aby się powstrzymano od czczenia go wieńcami. Na wieść o śmierci biskupa Monasterskiego członkowie katolickiego stowarzyszenia czeladzi w Krefeldzie postanowili dać wyraz swego uwielbienia dla zmarłego biskupa przez wysłanie wspaniałego wieńca. Za radą jednak swego przewodniczącego zmienili ten zamiar i pieniądze na ten cel zebrana na daleko pożyteczniejszy obrócili cel, bo oddali je na Msze św., które przez dłuższy czas za duszę zmarłego codziennie odprawiane były. I to jest po katolicku. Jeśli zmarły, którego się czci wieńcami, jest w niebie, cieszyć się nie będzie z tej blagi płaczących pozostałych, którzy przez wieńczenie ich zwłok i trumien stają na stanowisku tych, qui spem non habebit; jeśli są w czyśćcu (a tam dotąd pewnie po większej części zmarli idą), to z pewnością zamiast wieńców życzą sobie jak najliczniejszych modłów, jałmużn, Mszy św., a jeśli są w piekle, żadnej ochłody z zapachu tych kwiatów nie doznają, choćby te wieńce, jak się to często zdarza, znaczne kosztowały sumy.
Dlatego precz z wieńcami, a przywrócić się starajmy chrześcijańskim pogrzebom całe poważne znaczenie chrześcijańskie na chwałę Bogu i zbawienie dusz!
Na podst.: W. Jaskulski, Protestanckie zwyczaje pomiędzy katolikami, „Przegląd Kościelny”, rocznik XI. 1889 (wrzesień), s. 638-640. fot. za: 1, 2
opr. A. Matyszewski


środa, 28 września 2011

Msza trydencka a odnowione obrzędy Mszy Świętej

Powołanie, zwłaszcza duchowieństwa, do ochrony „jakości liturgicznej” we wszystkich czasach zbawiennego oddziaływania Mysterium Christi  jest subtelnym wyrazem miłości do Boga i dziecięcego przywiązania do Kościoła, jest świętą troską o to, by w świątyni Pana tak się w Niego wpatrywać, aby ujrzeć Jego potęgę i chwałę (por. Ps 63,3)...


Msza trydencka a odnowione obrzędy Mszy świętej
 Missale Romanum bł. Jana XXIII z 1962 r. stanowił kontynuację form modlitewnych kultywowanych w sposób niezmienny przez czterysta lat od wydania Mszału św. Piusa V (1570 r.). Spore grono katolików mimo reform dokonanych w liturgii po Soborze Watykańskim II pozostała wierna dawnemu rytowi mszy, co niektórzy z nich przypłacili wieloletnią wędrówką po obrzeżach Chrystusowej Owczarni.[1] Obecnie, po uwolnieniu przez Ojca Świętego tzw. mszy trydenckiej, osoby przywiązane do liturgii celebrowanej „po staremu” coraz wyraźniej zaznaczają swoją obecność we współczesnej rzeczywistości Kościoła modlącego się i pielgrzymującego, a w naszym kraju z dnia na dzień przybywa świątyń, w których celebrowana jest Msza święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Podjęcie zatem tematu zaproponowanego w tytule artykułu, w dobie trwających dyskusji na temat mszy „dawnej i nowej”, wydaje się być ze wszech miar godne uwagi. Ożywiony dyskurs nad kształtem liturgii spowodowały dwa czynniki: opublikowanie przez Benedykta XVI motu proprio Summorum Pontificum w dniu 7 lipca 2007 r. oraz przypadająca niedawno 45 rocznica promulgacji soborowej Konstytucji Sacrosanctum Concilium.
Podejmując refleksję nad genezą Mszy trydenckiej i jej kształtem urzeczywistnianym w Kościele przez 400 lat nieprzerwanego istnienia „rytu trydenckiego” nie zamierzamy przeciwstawiać sobie dwóch postaci eucharystycznego wyrażania się Kościoła – przedsoborowego i posoborowego. Nawołuje do tego sam Ojciec Święty, zapewniając, że obie formy wyrazu legis orandi Kościoła w żaden sposób nie będą prowadzić do podziału w Jego lex credendi.[2] Przyjrzymy się następnie procesowi rodzenia się nowego sposobu celebracji Mszy świętej, której ostateczny kształt zapewnił Paweł VI konstytucją apostolską Missale Romanum (03.04.1969) i związaną z nią publikacją Novus Ordo Missae utrwaloną w postaci Mszału Rzymskiego wydanego w r. 1970. Postaramy się również odpowiedzieć na pytanie: jakich owoców spodziewano się wprowadzając mszał z roku 1570 i jego następcę cztery wieki później oraz jakie były i są po dziś dzień korzyści natury religijnej,
dogmatycznej, duchowej i nazwijmy to – pobożnościowej wynikające z oddziaływania obu mszałów, będących wyrazicielem jedynego obrządku rzymskiego.[3]
 Wyjaśnienie pojęć
 Przed przedstawieniem treści głównej należy uściślić terminologię, którą posługujemy się w odniesieniu do tzw. mszy trydenckiej. Sformułowanie to może mylnie sugerować jakoby ukonstytuowała się ona, czy też została „stworzona” podczas obrad Soboru Trydenckiego (1545-1563).[4] Strona tytułowa Mszału wydanego w r. 1570 i wznawianego w późniejszych stuleciach tłumaczy istotę pochodzenia świętej księgi Kościoła: Missale Romanum ex Decreto SS. Consilii Tridentini restitutum Summorum Pontificum Cura recognitum, tzn. „Mszał Rzymski przywrócony (względnie „odrodzony”) na mocy dekretu świętego Soboru Trydenckiego i zatwierdzony przez urząd Papieży. Sami ojcowie soborowi przyznają starożytne pochodzenie mszy łacińskiej; w części poświęconej językowi liturgicznemu czytamy m.in.: „Dlatego zachowuje się dawny obrządek, zatwierdzony przez Kościół rzymski, który jest matką i mistrzynią wszystkich kościołów…”.[5]
Nie jest zatem słusznym sądzić, jakoby publikacja zreformowanego Mszału zadecydowała o jakimś przełomie w modlitwie Kościoła, czy też stanowiła zupełnie nową, może nawet odmienną „jakość” w porównaniu z mszą znaną z czasów przedreformacyjnych. Bo przecież Mszał, który Tridentinumzalecił zredagować, jest niczym innym jak powstałym już przed wiekami w Rzymie i w dalekich częściach zachodniej Europy rozpowszechnionym przez franciszkanów (po raz pierwszy wydanym drukiem w r. 1474) „Mszałem kurialnym”, który co prawda nie był powszechnie obowiązujący. Zmiany, jakich dokonał Pius V okazały się tak nieznaczne, że są zauważalne tylko dla fachowca.[6]
Ponadto słowo „trydencka” w odniesieniu do mszy wydaje się być raczej tworem nowożytnym, który zadomowił się w mowie potocznej prawdopodobnie niedługo po upowszechnieniu Mszału Pawła VI w ramach łatwiejszego odróżnienia ich obu wersji. We współczesnej literaturze, pod wpływem nieco bardziej wyważonej debaty na temat dawnej Mszy, pojawia się szereg innych określeń: Msza Piusa V, Msza łacińska, Msza w klasycznym rycie rzymskim, Msza wszechczasów,[7] Msza w rycie gregoriańskim,[8] Msza w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.[9]
 Organiczny rozwój liturgii rzymskiej
 Katolicy chlubią się starożytnym pochodzeniem Misterium, które uznają za własne, bo swój początek wzięło ono z Ostatniej Wieczerzy. W łonie rodzącego się Kościoła Zbawiciel pozostawił Apostołom sakramenty Nowego Przymierza: Eucharystii[10] i kapłaństwa. Łamanie chleba z zalęknionymi i rozgoryczonymi uczniami z Emaus, podczas którego Chrystus składając siebie w ofierze staje się niewidoczny oczom ciała, aby dać się poznać oczom ducha,[11] trwanie pierwszych chrześcijan na wspólnej modlitwie i w nauce Apostołów,[12] z których Pierwszego, Piotra, tradycja uznaje za twórcę Mszy rzymskiej[13] – to opisy tych samych, choć przez wieki subtelnie modyfikowanych celebracji Pamiątki Pana.
„Ta Msza, mówi jeden z liturgistów, przez Księcia Apostołów, niby młoda roślina do ogrodu Kościoła rzymskiego przyniesiona, za jego i jego następców staraniem, przy pomocy Ducha Przenajświętszego w wielkie drzewo się rozrosła; i chociaż jest w pniu zupełnie silna, przez wszystkie stulecia coraz nowsze gałęzie i kwiaty wypuszczała”.[14]
Dokonując próby zarysowania rozwoju liturgii rzymskiej warto zauważyć, że celebracjom eucharystycznym już od II w. towarzyszy prefacja razem z modlitwami konsekracyjnymi, do Mszy zostaje wprowadzony śpiew Sanctus a wstęp do konsekracji stanowi relacja o ustanowieniu Eucharystii. W III w. dochodzi dialog przed prefacją, wspomnienie zmarłych, zakończenie Kanonu; przed Komunią odmawia się Modlitwę Pańską; powstają pierwsze kolekty mszalne. W IV w. znane są już główne modlitwy Kanonu, na Wschodzie pojawia się Kyrie. Do liturgii Mszy z V stulecia dołączają: śpiew na wejście (introit), dwa czytania (epistoła i Ewangelia), AllelujaCredo, prefacje świąteczne, pozostałe części Kanonu, embolizm oraz Ite missa est. Z VI w. zachowały się pierwsze świadectwa o odmawianiu Kanonu po cichu (zwyczaj występujący wcześniej w chrześcijańskim Oriencie).[15]
Ryt rzymski pochodzi – przynajmniej jeśli chodzi o jego główne części – z IV wieku. Kanon Mszy, wraz z kilkoma zmianami dokonanymi za św. Grzegorza I (590–604), już za czasów Gelazego I (492–496) osiągnął postać, którą zachował dotąd. Jedyną rzeczą, na którą kładli bez przerwy nacisk papieże od V w., było to, aby ów Kanon przyjmowano – a argumentowali to jego pochodzeniem od św. Piotra Apostoła. Jednak jeśli chodzi o inne części porządku Mszy i o wybór jej tekstów własnych, papieże ci szanowali zwyczaj kościołów lokalnych. Do czasu Grzegorza Wielkiego nie było oficjalnego Mszału zawierającego teksty własne Mszy na każde święto w ciągu roku. Opracowany przez papieża na początku jego pontyfikatu Liber Sacramentorum, był przeznaczony jedynie do Mszy stacyjnych w Rzymie, czyli do liturgii papieskiej.[16]
Kontrowersje chrystologiczne pierwszych wieków i rozwój doktryny o przeistoczeniu – wyjaśniającej rzeczywistą obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina – doprowadziły do powstania na ten temat wielu traktatów. Do późnego średniowiecza najmniej kwestionowano naukę o liturgii, ponieważ była dobrze znana i powszechnie rozumiana. Liturgia była świętym dziedzictwem, przekazywanym pod czujnym okiem hierarchii kościelnej z pokolenia na pokolenie.[17] Sprzyjające warunki dla rozkwitu Mszy świętej – serca chrześcijańskiej liturgii i pobożności wraz z towarzyszącymi jej oracjami i obrzędami, umacnianymi dogmatycznie przez odpieranie złowrogich wiatrów herezji – rozwijały się od czasów apostolskich przez stulecia pod wpływem Ducha Świętego, dzięki którego orędownictwu organiczny rozwój Mszy świętej i proces „dojrzewania” liturgii towarzyszył narodzinom dla ziemi i nieba całej rzeszy Świętych Pańskich ery nowożytnej.
Zbawiciel organicznie włączył swoje Słowo Ostatniej Wieczerzy w kontekst judaistycznej liturgii. Powstający Kościół starannie kontynuował ten proces wewnętrznego pogłębiania, oczyszczania i poszerzania starotestamentalnego dziedzictwa. Ani Apostołowie, ani ich następcy nie „tworzyli” chrześcijańskiej liturgii; rosła ona organicznie przez chrześcijańskie odczytywanie judaistycznego dziedzictwa, które znajdowało wyraz w określonej formie.[18]
„Szczycą sie kościoły Wschodu, pisze ks. Nojszewski, liturgią św. Jakuba Apostoła, bo zachwyca ich wzniosłością modlitw, niezrównaną pięknością i rozmaitością obrzędów swoich. Strzegą pilnie z tej liturgii innych dwóch powstałych – św. Bazylego i św. Jana Chryzostoma, bo wieje z nich pewien zapach mądrości i świętości, którymi ci wielcy biskupi i wielcy święci napełnili Kościół Boży. My jeszcze więcej mamy powodów, do szanowania naszych pięknych swoją prostotą obrzędów. Bo oprócz cechy mądrości i świętości, liturgia nasza, nosi niezatartą pieczęć powagi apostolskiej i nieomylności, wyciśniętą przez tych, którym Zbawiciel przyrzekł, że ‘nie ustanie ich wiara’”.[19]
 Ku XVI-wiecznej reformie liturgii
 Schyłek średniowiecza przyniósł Kościołowi nową duchowość i nowy styl pobożności zwany devotio moderna, który wpłynął również na rozumienie liturgii. Przestano kłaść nacisk na wspólne uczestnictwo wiernych w akcji liturgicznej, jednoczącej niebo i ziemię, i sprowadzającej na nich łaskę Bożą – lecz na sam fakt osobistego życia Bogiem i Jego łaską w modlitwie. Sprawowanie liturgii Kościoła stawało się coraz bardziej zadaniem tylko duchowieństwa. Wierni pozostawali widzami, uczestniczącymi w ceremoniach przez modlitwę i kontemplację. Do użytku ludu wprowadzono pozaliturgiczne ćwiczenia pobożne w języku ludowym, odpowiadające religio moderna, czyli nowemu ideałowi pobożności.[20]
Zerwanie między liturgią i pobożnością było coraz głębsze. Lud pokochał ceremonie pozaliturgiczne, w których brał udział, zwłaszcza liczne procesje, np. powstałą w tej epoce procesję Bożego Ciała oraz coraz popularniejsze pielgrzymki. Co ciekawe, w końcu średniowiecza pojawiło się coś w rodzaju pierwszego „ruchu liturgicznego”. Możliwe, że na progu humanizmu ruch ten był spowodowany nową świadomością człowieka.
Gorliwie oddawano się tłumaczeniu na język ludowy tekstów mszalnych i oficjów, a w przypadku tych ostatnich zwłaszcza hymnów. I tak około 1400 r. znajdujemy w Turyngii Missale vulgare – mszał dla wiernych, w którym obok czytań mamy także tłumaczenie modlitw i śpiewów z mszału rzymskiego. Potem pojawiły się inne podobne księgi.[21]
Na podstawie świadectw historycznych, które dotarły do nas ze średniowiecza, jasno wynika, że świeccy obecni na mszy nie byli biernymi widzami, ale uczestniczyli w niej aktywnie, zasadniczo poprzez osobistą modlitwę – nieraz wprost inspirowaną przez teksty liturgiczne – i przez wspólnotowe formy modlitwy, a także, że uczestniczyli we mszy śledząc z uwagą ceremonie mszalne, łącząc się z nimi duchowo i wykonując gesty, które wyrażały zewnętrznie ich wewnętrzne usposobienie, a równocześnie podkreślały aspekt wspólnotowy świeckich będących ludem Bożym zgromadzonym dla Najświętszej Ofiary.[22]
Głównymi źródłami wiedzy na temat sposobu sprawowania i rozumienia Mszy świętej w tym okresie są: Tractatus sacerdotalis de sacramentisMikołaja z Błonia z końca XV w., De ratione et sacrificio Missae biskupa Krzyckiego z początku XVI w. oraz Expositio canonis sacratissimae MissaeBaltazara z końca XV w.[23]
Nie sposób nie wspomnieć o wydatnej roli Marcina Lutra na w istocie umocnienie się późniejszego katolickiego sposobu rozumienia teologii Mszy świętej, z której on sam chciał wymazać charakter ofiarniczy, przyjmując ją początkowo jako przypomnienie Męki Pańskiej, aby za chwilę mówić już tylko o uczcie Pańskiej. Choć w pierwszych kazaniach wypowiadał się Luter o mszy jako o „Nowym Testamencie”, czy „dostojnym Sakramencie” (1519) – już dwa lata później wydaje pismo o „usunięciu mszy prywatnej”, w r. 1522 o „nadużyciu mszy”, w r. 1523 o „ohydzie Kanonu” a w r. 1533 o „mszy pokątnej”.[24]
„Reformatorzy protestanccy, pisze A. Fortescue, tępili dawną liturgię jakoby ogniem i mieczem. W niej bowiem wyrażały się prawdy o rzeczywistej obecności Zbawiciela w chwale i ofierze eucharystycznej, które odrzucali. Stąd zastąpili ją nowym nabożeństwem komunii, które uwydatniało nowe zasady; liturgia ta wszakże naturalnie zerwała zupełnie z wszelkim historycznym rozwojem rytuału”.[25]
 Sobór Trydencki i teologiczne aspekty Mszy świętej
 Sobór Trydencki, zwołany kilkadziesiąt lat po wybuchu reformacji,[26] miał sformułować przemyślaną i pogłębioną odpowiedź na powstałą dramatyczną sytuację Kościoła na Zachodzie. Po długich i trudnych obradach ojcowie Koncylium nakreślili kierunek rozwoju katolicyzmu na kolejne wieki. W Trydencie Kościół potwierdził uroczyście wiele definicji dotyczących najważniejszych prawd wiary, określając jednocześnie wiele rozwiązań dyscyplinarnych, mających na celu wzmocnienie katolicyzmu. Stąd sobór ten uważa się za jeden z najbogatszych w historii chrześcijaństwa w ilość oraz precyzję orzeczeń dogmatycznych i doktrynalnych.
Tridentinum podjął się również owocnej próby oddania istoty Mszy świętej. W roku 1551 na sesji XIII przyjęto Dekret o Najświętszym Sakramencie. Przedstawiał on „zdrową i autentyczną naukę o czcigodnym i Boskim Sakramencie Eucharystii, którą Kościół katolicki pouczony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa i Jego Apostołów oraz przez Ducha Świętego  stale udzielającego mu wszelkiej prawdy zawsze zachowywał i przechowa aż do końca czasu…”.[27]
Oto niektóre znamienne orzeczenia Ojców Koncylium soborowego:
1. „…w Boskim Sakramencie św. Eucharystii po konsekracji chleba i wina Pan nasz Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, znajduje się prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie pod postaciami owych widzialnych rzeczy”.[28]
2. „Cały bowiem i integralny Chrystus jest pod postacią chleba i pod każdą jej cząstką; podobnie cały jest pod postacią wina i jej cząstkami”.[29]
3. „…w Kościele Bożym zawsze istniało to przekonanie, które święty sobór wyraża dzisiaj na nowo, że przez konsekrację chleba i wina dokonuje się przemiana całej substancji chleba w substancję ciała Chrystusa, naszego Pana, i całej substancji wina w substancję Jego Krwi. Święty Kościół katolicki słusznie i właściwie nazwał tę przemianę przeistoczeniem”.[30]
         Naukę o Przenajświętszej Ofierze wyłożono głównie na sesji XXII, 17 września 1562 r.:
1. W Mszy dokonuje się prawdziwa i właściwa ofiara (sacrificium verum et proprium) – bezkrwawa Ofiara Ciała i Krwi Jezusa Chrystusa.
2. Ofiara eucharystyczna i Ofiara Krzyża są tożsame ze względu na dary ofiarne i właściwego kapłana – ofiarnika, Chrystusa, zaś różne ze względu na rodzaj i sposób ofiarowania.
3. Ofiara Mszy jest przedstawieniem (representatio), pamiątką (memoria) i zastosowaniem (aplicatio) ofiary krzyżowej Chrystusa. Nie jest to zwykłe wspomnienie, lecz sacrificium verum et proprium.[31]
   Sobór podkreśla również wagę ustanowionego „przed wielu wiekami” Kanonu, w którym nie ma niczego, „co by jak najbardziej nie tchnęło świętością i pobożnością, i nie wznosiło ku Bogu umysłów tych, którzy składają ofiarę. Na Kanon bowiem składają się tak słowa samego Pana, jak tradycje apostolskie i nabożne modlitwy wprowadzone przez świętych papieży”.[32]
   Ojcowie zgromadzeni w Trydencie rozumieją znaczenie znaków zewnętrznych w liturgii, bez których „natura ludzka nie łatwo wznosi się do rozważania rzeczy Bożych”. Stąd wynikła troska, aby przypomnieć wielowiekową tradycję, na mocy której pewne modlitwy mszalne winny być odmawiane po cichu, inne głośniej. Istotne są również święte błogosławieństwa oraz inne obrzędy, jak światła, okadzania, a także używanie szat „i inne tego rodzaju rzeczy, oparte na zarządzeniach i tradycjach apostolskich”. Wszystko w celu podkreślenia majestatu „tak wielkiej ofiary” i by „dusze wiernych przez te widzialne znaki religii i pobożności [zostały] pobudzone do kontemplacji wzniosłych rzeczywistości zawartych w tej ofierze”.[33]
Nie sposób nie wspomnieć o istotnych dla przyszłości Mszy świętej orzeczeń Trydentu w zakresie ciszy w liturgii i właściwym dla niej języku sprzyjającym zachowaniu sacrum, a także doktrynalnej wyrazistości Najświętszej Ofiary.[34] Ojcowie soborowi duży nacisk kładą również na wymiar dydaktyczny Eucharystii.
„Choć Msza święta zawiera w sobie bogatą naukę dla wiernych, nie wydało się stosowne Ojcom, by była wszędzie odprawiana w języku narodowym. Dlatego więc zachowując wszędzie w każdym kościele dawny obrządek, zatwierdzony przez Kościół rzymski, który jest matką i mistrzynią wszystkich kościołów, oraz aby owce Chrystusa nie cierpiały głodu i żeby nie było tak, by „dzieci proszące o chleb nie miały tego, kto by im go udzielił” (por. Lm 4, 4), poleca święty Sobór pasterzom i wszystkim sprawującym pieczę nad duszami, by często w czasie odprawiania Mszy św. – czy to sami, czy przez kogoś innego – wyjaśniali niektóre teksty czytane podczas sprawowania Mszy i między innymi, żeby wyjaśniali jakąś tajemnicę tej Najświętszej Ofiary, szczególnie w niedzielę i święta”.[35]
W kan. 9 dobitnie podkreśla się: „Jeśli ktoś twierdzi, że liturgiczne zarządzenie Kościoła rzymskiego, według którego część kanonu i słowa konsekracji odmawia się po cichu jest godne potępienia albo że należy Mszę św. odprawiać tylko w języku narodowym (…) – anathema sit”.[36]
 Reforma Mszy rzymskiej św. Piusa V
 Nadwyrężenie liturgii Kościoła katolickiego spowodowane reformacką pożogą XVI wieku wymusiła zintensyfikowanie dążeń Stolicy Apostolskiej do ujednolicenia obrządków liturgicznych w jego łonie. Ewenementem w historii Kościoła były urzędowe postanowienia Watykanu, które miały odtąd szczegółowo określać przebieg Mszy św. i nadawać kształt towarzyszącym jej rubrykom. Mimo słusznej zapobiegliwości kurii rzymskiej badania przygotowawcze, prowadzone w okresie kodyfikacji Missale Romanum wykazały brak istotnych różnic między poszczególnymi księgami liturgicznymi rozsianymi po katolickim świecie. Obrzędowa jedność panowała w zakresie tekstu Kanonu i innych ważniejszych części Mszy. Mimo to istniało pewne zróżnicowanie przebiegu liturgii w poszczególnych prowincjach kościelnych, czy nawet diecezjach, które zachowywały swoje odrębne właściwości, a mszały rękopiśmienne, których do wynalezienia druku była ogromna większość, nie posiadały rubryk.[37]
Po zamknięciu obrad Soboru Trydenckiego rozpoczęła prace wyznaczona przez papieża Piusa IV komisja ds. reformy ksiąg liturgicznych. Szczególnego rozmachu jej prace nabrały po wstąpieniu na tron Piotrowy dominikanina Michała Ghislieri, którego znamy dziś jako św. Piusa V (1566-72). Mimo wielu istotnych problemów związanych ze skomplikowaną sytuacją w dziedzinie polityki kościelnej święty papież nie przestawał zajmować się sprawami najbardziej związanymi z dobrem dusz, a przede wszystkim liturgią. Pius V nie objął steru Kościoła z jakimś osobistym projektem reformy liturgicznej, lecz znalazł się wobec życzenia Soboru i prac już podjętych przez swego poprzednika. Nie dokonał jakiegoś wynalazku i nie tworzył czegoś nowego, lecz przeprowadził kodyfikację tego, co już istniało, co najwyżej dokonując roztropnego wyboru takiego czy innego tekstu dla tej czy innej modlitwy wtedy, gdy mszały będące w użyciu zawierały różnice.[38] Dotyczyły one przede wszystkim tych części porządku Mszy, które celebrans odmawiał po cichu (modlitwy u stopni ołtarza, offertorium – nazywane także canon minor – i modlitwy przed Komunią), czyli „modlitw prywatnych” kapłana. Natomiast teksty śpiewane były prawie wszędzie te same w obrębie Kościoła łacińskiego. Różnice miejscowe pojawiały się tylko w odniesieniu do pewnych czytań i modlitw.[39]
Missale Romanum z 1570 r. przewidywał obowiązek odmawiania na początku Mszy psalmu Judica me, Deus („Osądź mnie, Boże”, Ps 42), spowiedzi powszechnej, modlitwy Placeat Tibi, sancta Trinitas[40] i prologu Ewangelii św. Jana na końcu Mszy. Wprowadzono również Suscipe, sancta Trinitas[41] oraz ustalono ceremonie modlitw: Hanc igitur[42] i Per ipsum[43] oraz formuły i ceremonie ostatniego błogosławieństwa. Od zachowania obowiązku wprowadzenia nowego Mszału zwolnione były te kościoły, „które przez dwieście lat z rzędu inaczej Mszę św. odprawiały”, jeżeli chciały swój dotychczasowy zwyczaj zatrzymać.[44]
Jeżeli spojrzymy na Mszę ukonstytuowaną po Soborze Trydenckim, ujrzymy wielkie dzieło sztuki, jedyne w literaturze kościelnej, ale także, co godne uwagi, jej uwarunkowania kulturowe i ekumeniczne. Jest ona nośnikiem wymienionych wartości, ponieważ materiał, który posłużył do wzniesienia tego przedziwnego gmachu, pochodzi z najróżnorodniejszych kultur: żydowsko – wschodniej, grecko – hellenistycznej, rzymsko – łacińskiej i germańsko – średniowiecznej. Mimo to poszczególne części są tak dobrze połączone, że stanowią strukturę pełną harmonii i piękna. Do wzbogacenia i upiększenia struktury Mszy rzymskiej przyczyniły sie liturgie Wschodu i Zachodu. Łączą sie one zgodnie z sobą i zlewają w liturgii Matki wszystkich Kościołów. Trudno znaleźć w literaturze religijnej taką różnorodność i bogactwo poszczególnych części, a zarazem taka spoistość i jedność. Wszystkie inne twory ducha, nawet religijne, niosą z sobą cechy narodowości i odzwierciedlają kulturę danego narodu, natomiast liturgia Mszy łacińskiej, która już w swojej pierwszej części zgromadziła w doskonałej harmonii elementy różnych kultur, nowych i starych, jest ponadnarodowa, stanowi symbol powszechności Kościoła Chrystusowego, gromadzi w swym łonie, w jednej wierze, narody i ludy wszystkich czasów, chociaż różnorodnych ras, zwyczajów, języków i kultur. Artykuł wiary o una Ecclesia catholica znalazł najnaturalniejszą i najwyższą wymowę liturgiczną w monumentalnej strukturze rzymskiej Mszy katechumenów. To wspaniale dzieło sztuki jest godne służyć za przedsionek świątyni, w której odprawia sie wielką Ofiarę ludów, Najświętszą Eucharystię, twórczy symbol jedności i katolickości Kościoła.[45]
Mszał wydany przez św. Piusa V z pewnymi różnicami był powtórką Mszału rzymskiego, takiego, jaki wówczas znano. Wśród różnic względem przeciętnego wzoru Mszału wówczas używanego dostrzegamy z jednej strony rubryki, które precyzują, kiedy można, a zwłaszcza kiedy nie można celebrować Mszy wotywnych i Mszy za zmarłych (Rubricae generalis missalis, IV-V). Z drugiej strony – liczba obchodów ku czci świętych została znacznie zredukowana, co spowodowało protesty z wielu stron i w efekcie przywrócenie niektórych zniesionych świąt. Nowy Mszał zachował także jedynie pięć sekwencji (Victime paschali laudesVeni Sancte SpiritusLauda SionStabat MaterDies irae). Natomiast Ordo missae jest praktycznie takie samo jak w mszale secundum usum romanae curie z XIII w., z kilkoma drugorzędnymi zmianami.[46] 
 Ku odnowionym obrzędom Mszy świętej
 Poczynając od założyciela Kongregacji Benedyktynów we Francji, pierwszego opata Solesmes, sługi Bożego Prospera Louisa Pascala Guérangera (1805-1875), uznawanego za ojca ruchu liturgicznego, zauważamy ponowne nasilenie troski Kościoła Rzymskiego o zdrowy rozwój liturgii i związany z nią wzrost pobożności wśród prostego ludu. Francja pokajana ranami rewolucji francuskiej, podobnie jak inne kraje katolickie z początkiem lat trzydziestych XIX w. wchodzi w epokę romantyzmu. Choć jego pozytywną cechą była wrażliwość na znaczenie i piękno istniejącej liturgii, wczesny romantyzm „zasłużył się” takimi szkodliwymi ideami jak: pobożność bez dogmatu oraz subiektywizm, który po latach wydał owoc w postaci duchowości skoncentrowanej na autokreacji, charakterystycznej dla lat osiemdziesiątych XX w.[47]
Ruch liturgiczny otrzymywał oficjalne wsparcie Stolicy Apostolskiej – ani bł. Pius IX, ani Leon XIII nie szczędzili pochwał pod adresem inicjatyw Solesmes. Jednak dopiero za pontyfikatu św. Piusa X, otwierającego wiek XX, dało się odczuć, że Rzym nie tylko wspiera, lecz także inspiruje i przewodniczy sprawie ponownego odkrywania pobożności liturgicznej. To właśnie Pius X wprowadza do obiegu na poziomie Magisterium wyrażenie, które będzie odtąd jednym z najważniejszych pojęć ruchu liturgicznego: participatio actuosa/activa.[48] Papież mówił o tej kwestii na tle nauczania o śpiewie i muzyce kościelnej w motu proprio Tra le sollecitudini z 22 listopada 1903 r. „Jest naszym gorącym pragnieniem widzieć ducha prawdziwie chrześcijańskiego, odnowionego w każdym aspekcie i zachowanego przez wszystkich wiernych. Uważamy za konieczne zwrócenie przede wszystkim uwagi na świętość i godność świątyni, w której wierni gromadzą się, aby czerpać tego ducha z niezastąpionego źródła, którym jest czynne uczestnictwo w świętych misteriach oraz publiczna i uroczysta modlitwa Kościoła”.[49]
Za symboliczny początek nowoczesnego ruchu liturgicznego uważa się jednak często nie motu proprio Piusa X, lecz rok 1909, w którym belgijski benedyktyn Dom Lambert Beauduin (1873-1960), popierany przez kard. Desiré Merciera, wygłasza na Kongresie Katolickim w Malines odczyt na temat uczestnictwa wiernych w kulcie chrześcijańskim zatytułowany „Prawdziwa modlitwa Kościoła”. W swoich tezach opowiadał się za liturgią żywą, czynną i ludową, zdolną uaktywnić masy wiernych przez jej odnawianie, odmładzanie i popularyzowanie.[50]
Niewątpliwą zasługą nowego ruchu liturgicznego jest podjęcie naukowych badań historii liturgii, prezentowanych choćby przez serię Liturgische Quellen und Forschungen (źródła i opracowania), redagowaną kolejno przez dwóch mnichów z Maria Laach: Dom Cuniberta Mohlberga i Dom Odilo Heiminga, albo Missarum Solemnia Josefa A. Jugmanna – dzieło zawierające wszystko, co można powiedzieć o dziejach Mszy świętej. W ten sposób posunięto dalej badania rozpoczęte przez naukowców pod koniec XIX w., wśród których przeważali Anglicy, a zatem głównie anglikanie. Dwudziestowieczny ruch liturgiczny, który bezpośrednio poprzedzał Sobór Watykański II, podjął i kontynuował wysiłki teologów – liturgistów z początku i połowy XIX w. zmierzające do popularyzacji (w najlepszym sensie) rozumienia ducha i tekstów istniejącej liturgii – tak jak w serii Herwegena Ecclesia Orans, z której najszerzej znaną była książka Romano Guardiniego „O duchu liturgii”. [51]
Ostatnim przed Vaticanum II dokumentem papieskim w całości poświęconym liturgii, odnoszącym się również do zadań ruchu liturgicznego była encyklika Mediator Dei Piusa XII (20.11.1947). Wikariusz Chrystusowy doceniając dotychczasowe zasługi teologów, których prace przyczyniły się do lepszego poznania i zrozumienia wzniosłych ceremonii Ołtarza i Mszy świętej – dzieli się jednocześnie swoimi obawami wobec tych, którzy „skłaniają się zbytnio do nowości i zbaczają z drogi zdrowej nauki i rozwagi”.[52] Wskazując przykłady błędów występujących w łonie ruchu liturgicznego Pius XII reagował szczególnie stanowczo na błędne rozumienie „powrotu do źródeł”: „Nie jest rzeczą ani mądrą, ani godną pochwały wracać we wszystkim i za wszelką cenę do starożytności”.[53]
Zanim doszło do opublikowania pierwszej konstytucji Sobory Watykańskiego II poświęconej liturgii (Sacrosanctum Concilium, 04.12.1963) komisje powołane przez bł. Jana XXIII przygotowywały od r. 1960 projekty dokumentów. Los tzw. schematu o liturgii naznaczony był pewną wyjątkowością.[54] Choć intensywna i niepozbawiona trudności praca trwała we wszystkich trzynastu podkomisjach, przedmiotem najżywszego sporu stała się kwestia języka liturgii. Na tym tle doszło do ostrej kontrowersji między rzecznikami zachowania łaciny i zwolennikami wprowadzenia języków narodowych.
Tymczasem u progu Soboru, w r. 1962, staje się rzecz nieoczekiwana – Ojciec Święty wydaje kolejną edycję typiczną Mszału Rzymskiego, w której uwzględniono wszystkie modyfikacje wprowadzone przez Papieża różnymi aktami od r. 1960. W stosunku do poprzedniego wydania z r. 1920 najpoważniejszymi zmianami były: wprowadzenie do Kanonu imienia św. Józefa, zniesienie tzw. trzeciego Confiteor odmawianego przez wiernych bezpośrednio przed Komunią, zniesienie 10 świąt, potwierdzenie poprawek Piusa XII, m.in. o zniesieniu 4 oktaw świątecznych i 9 wigilii oraz modyfikacje w rubrykach, zwłaszcza w odniesieniu do Mszy uroczystej.[55]
Zaledwie kilka miesięcy później Paweł VI promulguje Konstytucję o liturgii, która obrał sobie za cel uproszczenie obrzędów liturgicznych, uczynienie ich bardziej zrozumiałymi dla ludzi, stosując język, którego używają na co dzień. „Zmiany w liturgii nie zubożyły jej, oświadczył Papież, przeciwnie – zamierzamy uczynić tak odnowioną liturgię bardziej czystą, bardziej autentyczną, bardziej zgodną ze źródłami prawdy i łaski, umożliwiającą lepsze przekazywanie ludziom duchowej spuścizny Kościoła”.[56]
 Watykańska reforma Mszału Rzymskiego
 Zdaniem kard. Mayera „sam Sobór był umiarkowany, a dokument Sacrosanctum Concilium, który mówi o potrzebie reformy liturgii, podjął sporo spraw pożytecznych i bardzo ważnych. Potem przyszła druga faza, okres tzw. Consilium, czyli komisji powołanej do wdrożenia nauk Soboru w stosunku do liturgii”.[57] Pierwszym znaczącym owocem pracy Rady było opublikowanie przez Świętą Kongregację Obrzędów instrukcji Inter Oecumenici – o należytym wykonywaniu Konstytucji o świętej liturgii (26.04.1964). Na liście reform, które miały wejść w życie od I niedzieli Wielkiego Postu 1965 r. w odniesieniu do Mszy znalazły następujące postanowienia: w modlitwach u stopni ołtarza opuszcza się Psalm 42, we Mszy uroczystej subdiakon nie trzyma pateny, przy ołtarzu nie całuje się dłoni celebransa ani przedmiotów mu podawanych, kapłan odmawia głośno sekretę, czyli modlitwę nad darami, małe podniesienie ulega uproszczeniu, doksologię Per ipsum odmawia się głośno, wierni mogą śpiewać Pater noster razem z celebransem, kapłan odmawia głośno embolizm, zastąpienie dotychczasowej formuły przy Komunii św. słowami „Corpus Christi” oraz opuszczenie znaku krzyża Hostią nad głową komunikującego, opuszczenie ostatniej Ewangelii (Prolog św. Jana), czytania poza Ewangelią mogą być odczytywane przez odpowiedniego lektora lub ministranta, podczas gdy celebrans siedzi i słucha.
Instrukcja w mszach z udziałem wiernych przewidywała ponadto dopuszczenie języków narodowych w czytaniach i modlitwie powszechnej, śpiewach części stałych, antyfon oraz śpiewów międzylekcyjnych, w aklamacjach, pozdrowieniach i dialogach, formułach przy Komunii św., Modlitwie Pańskiej. Dokument upomina się również o takie ustawienie ołtarza, które pozwoliłoby na odprawianie „twarzą do ludu” oraz nadaje Konferencjom Episkopatu realną władzę w dziedzinie liturgii.[58]
27 stycznia 1965 r. Święta Kongregacja Obrzędów wydała dekret o nowej edycji Ordo Missae (wraz z Ritus servandus i De defectibus), uwzględniającej zmiany wniesione przez instrukcję Inter Oecumenici. Wersję tę Consilium dokładnie przygotowało mając na uwadze ogólną zasadę odnowienia obrzędu Mszy św. (instaurationis Missae). Święta Kongregacja Obrzędów, korzystając z uprawnień przyznanych jej przez Ojca Świętego Papieża Pawła VI, zatwierdziła ją i ogłosiła jako typiczną, polecając ogłosić i zamieszczać w nowych wydaniach Mszału Rzymskiego.[59]
24 października 1967 r. ojcom synodalnym została zaprezentowana eksperymentalna Msza, nazywana Mszą normatywną, którą odprawił bp A. Bugnini. Odpowiedź biskupów na pytanie o projekt missa normativa oznaczała w praktyce, że nie zyskał on oczekiwanej akceptacji. Mimo to praceConsilium trwały dalej, aż do publikacji konstytucji apostolskiej Pawła VI Missale Romanum (3 kwietnia 1969 r.) promulgującej nowe wydanie Mszału. Dokument przedstawia główne zarysy nowego układu Mszału Rzymskiego, z jego zmianami: większą ilością prefacji, trzema nowymi Modlitwami Eucharystycznymi, uproszczeniem ordo, zwłaszcza w ofiarowaniu chleba i wina oraz Komunii świętej, wprowadzenie elementów znanych z pierwotnej tradycji Ojców Kościoła (homilia, modlitwa wiernych, inna forma obrzędu pokuty). W odnowionej liturgii zagościł również nowy lekcjonarz mszalny z trzyletnim cyklem czytań biblijnych, wyznaczono nowe modlitwy na różne okresy roku liturgicznego, wprowadzono także psalm responsoryjny jako zamienny z dotychczasowym graduałem.[60]
Po opublikowaniu Mszału Pawła VI w r. 1970 pięć lat później pojawiło się jego drugie wydanie wzorcowe (editio typica altera), a w r. 1986 – Mszał Rzymski dla diecezji polskich. Rok 2002 zaowocował ukazaniem się trzeciego wydania typicznego Missale Romanum, nie doczekał się jak dotąd tłumaczenia na język polski.
Reasumując nasze rozważania nad formą Mszy „dawnej i nowej”, warto skonkludować, iż podejmując się jakichkolwiek działań na rzecz reformy czy odnowy liturgii, należy zawsze uwzględniać równowagę pomiędzy otwarciem się na rozwój a ciągłością zachowania tradycji w myśl postanowieniom samego Vaticanum II, który w 4 rozdziale Konstytucji o liturgii naucza: „Trzymając się wiernie tradycji, Święty Sobór oświadcza, że Święta Matka Kościół uważa za równe w prawach i godności wszystkie prawnie uznane obrządki i chce je na przyszłość zachować i zapewnić im wszelki rozwój”. Ważna jest również świadomość istnienia obiektywnej tradycji liturgicznej i wynikającej z niej troski o zachowanie substancjalnej ciągłości.
Niewątpliwym skutkiem ubocznym powatykańskiej reformy liturgii jest praktyczne zapomnienie o łacinie, chorale gregoriańskim, czy zwykłej ciszy w liturgii. Żaden z dokumentów soborowych i wypowiedzi Magisterium po r. 1965 w wystarczającym stopniu nie postulował definitywnej rezygnacji z wymienionych „części składowych” liturgicznego sacrum. Uczłowieczenie obrzędów,[61] poprzez nadanie im pozornie zrozumiałego charakteru, bliższego względom duszpasterskim, zubożyło jakość życia religijnego współczesnych katolików, o których z powodzeniem możemy powtórzyć za Lambertem Beauduinem słowa wypowiedziane przed 85 laty. „Chrześcijanie są w kościołach zimni: nudzą się; przychodzą tam, jak do apteki; spieszy im się, by wyjść. Wszystko z ich zachowania wskazuje na to, że ich myśli są gdzie indziej: już się nie modlą”.[62]
Aktualnym wyzwaniem, na które wielokrotnie wskazuje Benedykt XVI, jest ukazanie tożsamości teologicznej między liturgią różnych rytów, które były celebrowane w przeciągu wieków, i nową liturgią, owocem reformy; lub jej odzyskanie, jeśli ta tożsamość byłaby zamazana.[63] Nie dziwi nas zatem obecna troska Namiestnika Chrystusowego podejmowana w celu coraz pełniejszego ukazywania katolickiemu światu prawdziwego ducha liturgii, przepojonego ożywiającym ją Duchem Ojca, Syna i Ducha Świętego. Oblubienicy Pańskiej, Mistycznemu Ciału Chrystusa, należy się szczególny rodzaj miłości wyrażanej poprzez kult w „Duchu i prawdzie”. Takich bowiem czcicieli pragnie mieć Ojciec,[64] którzy dokładają, na miarę swojego stanu, wszelkich starań, aby Pan, gdy przyjdzie, mógł osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany.[65]
Powołanie, zwłaszcza duchowieństwa, do ochrony „jakości liturgicznej”, w szczególności eucharystycznej, we wszystkich czasach zbawiennego oddziaływania Mysterium Christi jest subtelnym wyrazem miłości do Boga i dziecięcego przywiązania do Kościoła, jest świętą troską o to, by w świątyni Pana tak się w Niego wpatrywać, aby ujrzeć Jego potęgę i chwałę.[66]
Współczesna liturgia pozostanie, choć warto pamiętać, iż starsze formy liturgiczne mają coś prawowitego do zaoferowania Kościołowi – teraz i w przyszłości.

A. Matyszewski

[1] Mowa m.in. o abp. M. Lefebvre i późniejszych członkach Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. 
[2] Por. Benedykt XVI, Summorum Pontificum, art. 1, w: Ordo Missae. Stałe części Mszy świętej, Katowice 2007, s. 10.
[3] Tamże.
[4] Wierność prawdzie historycznej nakazuje mówić raczej o posoborowej kodyfikacji mszału dokonanej na życzenie ojców koncylium trydenckiego pod przewodnictwem papieża Piusa V. To samo dotyczy zbioru rubryk umieszczonych w wydanym przezeń mszale i wyartykułowanej tam zasadzie „unum psallendi modum, unum Missae celebrandae ritum”; por. A. J. Nowowiejski, Wykład liturgii Kościoła katolickiego, t. 5: Msza Święta, Warszawa 2001, s. 264. Kardynał Ratzinger podkreślał, że tzw. trydencka reforma liturgiczna, której owocem był Mszał św. Piusa V, polegała jedynie na skodyfikowaniu, czyli ustaleniu i zarządzeniu dla całego Kościoła istniejących już i sprawowanych obrzędów; por. J. Ratzinger, Zur Lage des Glaubens, München 1986, s. 128.
[5] Sobór Trydencki, Nauka i kanony o Najświętszej Ofierze Mszy świętej, sesja XXII, r. VIII, w: A. Baron, H. Pietras (Red.), Dokumenty Soborów Powszechnych, t. IV/1, Kraków 2007, s. 645.
[6] Por. K. Gamber, Gemeinsames Erbe, Regensburg 1980, s. 56.
[7] Nazwa zrodziła się w oparciu o słowa bulli „Quo Primum Tempore” św. Piusa V (14.07.1570) ustanawiającej „wieczny Kanon Mszy świętej” i promulgującej zreformowany Mszał, w której czytamy m.in.: „(…) na mocy treści niniejszego aktu i mocą Naszej Apostolskiej władzy, przyznajemy i uznajemy po wieczne czasy, że dla śpiewania bądź recytowania Mszy św. w jakimkolwiek kościele, bezwzględnie można posługiwać się tym Mszałem, bez jakichkolwiek skrupułów sumienia lub obawy o narażenie się na karę, sąd lub cenzurę, i że można go swobodnie i zgodnie z prawem używać. (…) niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna (…)”. Tekst za: M. Nowodworski (Red.),Encyklopedia Kościelna, t. III, Warszawa 1874 s. 53 n.
[8] Nazwa pochodzi od imienia Grzegorza Wielkiego (nie należy jej jednak mylić z tzw. „gregorianką”), inspiratora pierwszej wielkiej reformy liturgii rzymskiej. Polecił on, aby została określona i zachowana forma świętej liturgii, zarówno Ofiary mszalnej jak i Oficjum Bożego, według którego celebrowano w Rzymie; por. Benedykt XVI, dz. cyt., s. 8.

[osoby zainteresowane dostępem do całości artykułu proszę o kontakt]