wtorek, 7 kwietnia 2020

Co na to Biskup Męczennik?

W słynnym już i uzupełnianym dekrecie bp. Piotra Libery pasterz diecezji płockiej wprowadzane restrykcje w sprawowaniu liturgii Wielkiego Tygodnia legitymuje słowami Biskupa Męczennika:
W podobnych okolicznościach tę samą troskę okazywał mój poprzednik Błogosławiony Arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski (preambuła).
Myślę, że szanowni diecezjanie chętnie dowiedzieliby się o jaki konkretnie przykład troski chodzi biskupowi Liberze, bo nie kojarzę, aby za czasów rządów A.J. Nowowiejskiego przechodziła przez Płock jakaś zaraza.
Druga refleksja. Szkoda, że tylko w wygodnych dla bpa Libery momentach "dziejowych" umie odnosić się do "podobnej troski" jak u abpa Nowowiejskiego. Przypomnijmy Czytelnikom parę epizodów, w których bp Piotr, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, nie dba o rzeczy elementarne, choćby w sprawach wiary i liturgii oraz zwróćmy uwagę na pewne "niedociągnięcia" w ww. zarządzeniu:
1. W pamiętnym roku 2008, obchodzonym w diecezji płockiej jako "Rok Błogosławionego Antoniego Juliana Nowowiejskiego" podczas Mszy Świętej sprawowanej w płockiej bazylice katedralnej, kilku księży wyszło rozdzielać (ulubione stwierdzenie katolickiej moderny) Komunię Świętą bez ministranta z pateną - profanacja Najświętszego Sakramentu murowana. Z pewnością Biskup liturgista Antoni Julian nie pozwoliłby na taki eksces.
2. Biskup Piotr, zgodnie z zaleceniami władzy PRL-bis=PiS, śmiertelnie zaklina się na nieprzekraczalną w miejscach kultu liczbę 5. Tymczasem w kaplicy seminaryjnej podczas pisania tych słów modli się stale ponad 10 kleryków jednocześnie. Takich miejsc przepisy nie obowiązują, czy coś mi umknęło?
3. W punkcie 1.1. ks. biskup nobilituje posługę ministrantów (ale tylko pełnoletnich i tylko trzech) i organisty. W wielu parafiach diecezji można się bez tych osób obyć (choćby z powodu braku chętnych do nisko opłacanej pracy organistów), ale w podczas Triduum ich posługa wypełnia znamiona liturgii sprawowanej "godnie". Cudnie.
4. Nie do końca wiadomo (ks. biskup nie wyjaśnia), kto ma pilnować nieprzekraczalnej liczby 5 wiernych podczas np. adoracji w Wielki Czwartek, Piątek i Sobotę. Ale to przecież nie jego zmartwienie tylko proboszczów, niech kombinują. Może ustawią straż zamiast przy grobie Pańskim,  to przy wszystkich drzwiach wejściowych do świątyń.
5. Czy Arcybiskup Nowowiejski nawet podczas największej pandemii pozwoliłby na przyjmowanie Komunii na rękę? Z pewnością NIE! Bp Piotr usilnie zaleca ten sposób, zapominając o ewidentnym niebezpieczeństwie profanacji Najświętszego Sakramentu! Księże Biskupie - nie godzi się! Pan Jezus nie zaraża!
6. Liturgiczny Nobel należy się autorowi modlitwy, którą każe się obligatoryjnie dołączyć do mszału w ramach liturgii Wielkopiątkowej. Pomijam fakt, że to upadek wszelkich liturgicznych i prawowiernych obyczajów, żeby biskupi dorzucali kiepskie teologicznie formułki do tak istotnej księgi jak mszał... Cytuję modlitwę z pkt. 4.2 zarządzenia:
Módlmy się za tych, którzy cierpią z powodu pandemii na całym świecie oraz za wszystkich, którzy opiekują się nimi i walczą z chorobą, aby nie utracili nadziei.
Modlitwa w ciszy. Po niej kapłan śpiewa:
Boże, Twoja wola kieruje wszystkimi chwilami naszego życia, † przyjmij modlitwy, które składamy za chorych braci i siostry oraz opiekujących się nimi, aby wyprosić dla nich Twoje miłosierdzie, * i przemień naszą obawę w radosne dziękczynienie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”.
Zdaje się, że autor modlitewki zapomniał o tysiącach zmarłych z powodu obecnej zarazy (o nich ani słowa!), za to odwołuje się do nadziei (nie bardzo wiadomo na co) i do miłosierdzia Bożego, które nijak się ma do cierpiących i opieki nad nimi, chyba że w domyśle niechybnie zmierzają ku śmierci. Ks. Biskup w pkt. 15.11 jeszcze raz wzywa... (do skutku! :)
wszystkich, zarówno duchownych, jak i świeckich, do unikania zabobonnego i magicznego podejścia do wiary w czasie pandemii...
...nie wyjaśniając ani słowem, co ma na myśli. Z drugiej zaś strony, czy sformułowanie przemień naszą obawę w radosne dziękczynienie nie jest wyrazem takiego właśnie magicznego podejścia do wiary? Od strachu, lęków do dziękczynienia daleka i wyboista droga, a może nawet niemożliwa. Bo chyba nie ma na myśli autor modlitewki wzbudzić radosnego dziękczynienia u rodzin osieroconych stratą najbliższych w wyniku pandemii? A nie, sorry, dziękować radośnie i w podskokach mają ci, którzy przeżyli! Że też na to nie wpadłem. (...)
 Czasami warto 5 razy zastanowić się, zanim wypuści się gniota...
7. Absurd goni absurd. Ks. biskup zamyka na czas Triduum kościoły dla wiernych (no może w porywach do 5 w ciągu dnia - pod strażą), ale prosi proboszczów, aby własnym sumptem wydrukowali kartki z modlitwami, żeby ludziska mogli z nich wyczytać formułki przy stole wielkanocnym. Kto ma je wziąć do domu? Garstka wiernych, którzy odważą się (ośmielą się) przyjść w Wielką Sobotę do kościoła? A może ministranci w kitlach (3 pełnoletnich) popędzi przez parafię z karteczkami i wrzuci do skrzynek na listy?

Czy takiej właśnie troski od biskupa Piotra Libery oczekiwałby dziś abp. A. J. Nowowiejski?
Śmiem wątpić.

Nie mam siły dalej punktować, więc resztę, drodzy parafianie dośpiewajcie sobie sami. Wszak macie na to w czasie zarazy mnóstwo czasu.

Mimo wszystko Błogosławionej Paschy!

niedziela, 29 listopada 2015

Żałobna Msza Requiem - coś więcej niż wyrazy współczucia...

Msza Requiem w intencji chrześcijan zamordowanych za wiarę. - nagranie mszy odprawionej 26.11.2015.

Wnętrzne płockiej bazyliki katedralnej przez wiele lat upiększanej staraniem bp. Nowowiejskiego do dziś wygląda imponująco. Stanowi również idealne miejsce do celebracji liturgii, którą Pasterz diecezji płockiej tak bardzo umiłował.

Płocka Schola Gregoriańska wraz z celebransem ks. infułatem Aleksandrem Pasternakiewiczem.

środa, 11 listopada 2015

Pierwsza Msza Trydencka w Płockiej Kolegiacie św. Michała

Tak, jak modlili się nasi ojcowie i dziadowie, tak jak modlił się abp Antoni Julian Nowowiejski i Jego sufragan bp Leon Wetmański, tak też modlili się wierni zgromadzeni w święto konsekracji bazyliki katedralnej w Płocku, dziękując Bogu za przywrócenie płockiej farze godności Kolegiaty św. Michała  [08.11.2015].

Oby więcej takich okazji...do chwalenia Boga w Trójcy Świętej Jedynego Boską Liturgią!
Ps. Klikając na tytuł posta, zostaniemy przeniesieni do galerii zdjęć z tej pięknej uroczystości.

[albo tu:
FOTORELACJA]

poniedziałek, 9 lipca 2012

Skarby, które nigdy się nie starzeją...


"Kościół nie jest Kościołem dnia wczorajszego, który musiałby w nieustannej zmianie ciągle szukać czegoś nowego i to nowe oferować - Kościół posiada skarby, które nigdy się nie starzeją. Dlatego ceni sobie Tradycję. Ludzie, zachowujący się jak owady - 'jednodniówki' często nie umieją uszanować tego, co stare - Kościół może poczekać. Nadejdą inne pokolenia, które podziękują mu za jego konserwatyzm".
                                                                                                              (Odo Casel OSB)

czwartek, 28 czerwca 2012

Papieskie zastrzeżenia do posoborowej liturgii – wywiad z ks. Nicolą Buxem

W ostatnich tygodniach za sprawą Benedykta XVI ponownie odżyła dyskusja nad przebiegiem posoborowej reformy liturgicznej. W homilii na Boże Ciało Papież potępił posoborową rezygnację z kultu eucharystycznego w postaci adoracji, a także napiętnował zeświecczanie Mszy św. w imię wiary bez kultu i obrzędów. Natomiast w ubiegłą niedzielę w przesłaniu na Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny Benedykt XVI, stwierdził, że posoborowa rewizja form liturgicznych często ograniczała się do zmian wyłącznie zewnętrznych.



O komentarz do papieskich słów poprosiliśmy ks. Nicolę Buxa, konsultora dwóch watykańskich kongregacji: Nauki Wiary oraz Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Ks. N. Bux: W liturgii stracono wymiar wertykalny, podobnie zresztą, jak w etyce czy życiu społecznym. A zatem liturgia przestała być rozumiana jako prawo Boga do bycia czczonym tak, jak On sam to ustalił. I stała się naszą uzurpacją do swobodnego tworzenia kultu i sprawowania go według naszych zwyczajów. Jak mówił prorok Izajasz: zamieniliście mój kult na własny, sklecony z waszych zwyczajów. Liturgia stała się – jak pisał Papież, kiedy był jeszcze teologiem-kardynałem – swoistą formą rozrywki, spędzania wolnego czasu. Tu, jak sądzę, leży problem. Myślę, że dziś trzeba przywrócić zasadę, że liturgia nie jest dobrem, którym możemy swobodnie dysponować, gdzie możemy robić to, co się nam podoba, dodawać, co chcemy, i usuwać, co nam nie pasuje. Nie, liturgia jest publicznym aktem Kościoła, jak o tym pisze sam Sobór Watykański II w Konstytucji o liturgii, i dlatego jest regulowana przez Stolicę Apostolską, co przypomina Sobór w słynnym paragrafie 22 konstytucji: „Nikomu innemu, choćby nawet był kapłanem, nie wolno na własną rękę niczego dodawać, ujmować ani zmieniać w liturgii”. Jednakże stało się inaczej, stało się właśnie to, czego Sobór nie chciał.

A zatem odnowę liturgiczną, której chcieli Ojcowie soborowi, trzeba jeszcze przeprowadzić?

Ks. N. Bux: Oczywiście. Należy kontynuować odnowę. Bo przecież liturgia, podobnie jak Kościół, jest, jak to się mówi po łacinie, semper reformanda – zawsze potrzebuje reformy. Ale uwaga: reformy, nie rewolucji. Tymczasem wielu pojęło reformę jako rewolucję. Czyli wszystko wywracamy do góry nogami, w centrum liturgii stawiamy człowieka zamiast Boga, człowieka ze swymi uzurpacjami, pragnieniami, a także z jego – trzeba to powiedzieć – nieodpartą wolą dominacji, zapominając przy tym, że główną postacią w liturgii jest kto inny: nasz Pan, Bóg. Czcij Pana Boga twego, nie będziesz miał innego Boga poza mną – to jest pierwsze przykazanie. Papież powiedział to kiedyś bardzo mocno, że kryzys Kościoła w przeważającej mierze jest konsekwencją upadku liturgii. Jeśli bowiem sami tworzymy sobie Boga na własny obraz, wszystkie przykazania muszą legnąć w gruzach.

Czy mógłby nam ksiądz profesor podać jakiś konkretny przykład, w czym sprzeniewierzono się woli ojców soborowych?

Ks. N. Bux: Podam jeden przykład: adorację. Liturgia ze swej natury jest aktem kultu, a nie formą spędzania wolnego czasu przez jakąś grupę ludzi. Dziś we Włoszech kapłani mawiają na zakończenie Mszy: życzę miłego dnia, dobranoc... Tymczasem liturgia jako akt Kościoła powszechnego, a nie jakieś grupy, nie może się stać miłym rodzinnym spotkaniem. I tu leży problem. Natomiast adoracja oznacza, że ludzie przychodzą do kościoła, by uznać swego Pana i oddać Mu cześć. Jest to rzecz podstawowej wagi. Jeśli tego brakuje, może się zdarzyć wszystko. Na przykład fakt, że tabernakulum, na co żali się wielu świeckich, chowa się do kąta, że nie można go w ogóle znaleźć, a w miejscu centralnym stawia się tron dla kapłana. Na to Sobór nigdy nie pozwolił. Doszło do tego na zasadzie stopniowych ustępstw: najpierw usunęliśmy z centralnego miejsca Pana Boga w Najświętszym Sakramencie, a Jego miejsce zajęliśmy my, duchowni. I to w okresie, gdy my, kapłani, nie mamy się czym chwalić. Będzie lepiej, jeśli pozostaniemy z boku, jak słudzy. Szafarz sakramentu jest przecież tym, kto służy, a nie panuje.

Jest ksiądz współautorem, obok kard. Waltera Brandmüllera i abp. Agostino Marchetto, głośnej książki „Klucze Benedykta XVI w interpretacji Soboru Watykańskiego II”. Czy niedawne przesłanie Papieża na Kongres Eucharystyczny daje nam również klucz do zrozumienia Soboru?

Ks. N. Bux: Bez wątpienia. Bo klucze interpretacji, które wskazuje nam Papież, są bardzo jasne. Po pierwsze: postrzeganie Soboru w kontekście historycznym, w jedności z całą dwutysiącletnią Tradycją Kościoła, czyli słynne przemówienie Papieża o hermeneutyce z 2005 r. Drugi klucz dał nam Benedykt XVI w ubiegłym roku, ogłaszając Rok Wiary. Tym kluczem jest wiara. Vaticanum II nie da się zrozumieć bez wiary. Bo było to zgromadzenie Kościoła. Było oczywiście naznaczone ludzkimi słabościami i ograniczeniami. Ale nie można go zrozumieć bez wiary. Podobnie, jak liturgii nie da się zrozumieć bez adoracji. Adoracja nie jest bowiem jakimś dodatkiem do liturgii. Dlatego mam nadzieję, że już niebawem Benedykt XVI napisze encyklikę o liturgii, aby również kardynałowie, biskupi i kapłani byli w tym zgodni z Papieżem. Bo muszą oni tworzyć z Papieżem jedną drużynę, muszą dostosować się do tego, w jaki sposób on chce, by była sprawowana liturgia. Ja na przykład słyszałem, jak jeden z kardynałów odradzał kapłanom, by nie wprowadzali w życie motu proprio Benedykta XVI Summorum Pontificum. Czegoś takiego być nie może. Kardynałowie i biskupi muszą zrozumieć, że ich posługa jest ważna tylko wtedy, gdy jest spełniania w jedności z Biskupem Rzymu. Nie mówiąc już o zgorszeniu, jakie powodują wśród wiernych.

Rozm. F. Colagrande, 
Źródła: rv; kb/rv

czwartek, 22 marca 2012

Co zaśpiewać na zakończenie Mszy Świętej?

Śpiewy na zakończenie Mszy Świętej  

Do istoty zgromadzenia liturgicznego należy jego początek i zakończenie, jego związywanie się i rozwiązywanie. Wierni, zebrani na Eucharystii, zawsze byli witani, pozdrawiani i żegnani.
Na pożegnanie składało się błogosławieństwo, wyrażane w różnych formach oraz rozesłanie. FormułaIte, missa est znana jest w liturgii chrześcijańskiej już od IV wieku. Ogłaszanie zakończenia zebrania miało zawsze charakter uroczysty. Nic więc dziwnego, że najpóźniej w IX stuleciu Ite, missa est było śpiewane. Melodie tego rozesłania często czerpano z Kyrie eleison wykonywanego w obrzędach wstępnych. Z czasemIte, missa est zaczęto ozdabiać wymyślnymi melodiami a nawet tropować.
Tradycja liturgiczna przekazała jeszcze inne formy zakończenia, np. pokropienie wodą święconą, wystawienie Najświętszego Sakramentu, rozdawanie wiernym pobłogosławionych chlebów, zwłaszcza tym, którzy nie przystąpili do Komunii Świętej, zaś powrotowi celebransa do zakrystii towarzyszyły psalmy, kantyki i modlitwy. Często wykonywano kantyk Benedicite.
Teologia liturgii tłumaczy znaczenie obrzędów końcowych. Błogosławieństwo wypraszane jest od Boga, który jest źródłem siły i źródłem życia. Jego realizacja zakłada wspólnotę z Bogiem. Błogosławieństwo szczególnie odnosi się do Chrystusa, w którym chrześcijanin otrzymuje pełnię łaski. Kościół błogosławi zgromadzony lud w imię Zmartwychwstałego Kyriosa, w mocy Ducha Świętego. Wzbogaceni w ten sposób wierni, powracając do domów obdarzają błogosławieństwem innych, nieobecnych na Mszy, wyśpiewując wcześniej hymny na cześć Pana, którego spotkali w Komunii Świętej, w Słowie Bożym i w drugim człowieku.
Zarówno tradycja jak i prawodawstwo liturgiczne przekazują skąpe informacje na temat śpiewów towarzyszących rozesłaniu ludu, będących w naszej tradycji zazwyczaj ostatnim akordem celebracji eucharystycznych. Dodatkowo wśród liturgistów i muzyków kościelnych nie milknie dyskusja na temat znaczenia i umiejscowienia śpiewów na zakończenie Mszy. Spór dotyczy wątpliwości, czy po błogosławieństwie kapłana i rozesłaniu ludu mamy jeszcze do czynienia z liturgią, czy też nie. Zapewne każdy ze znawców tematu będzie przekazicielem słusznych racji, jednak nie one są najważniejsze. Bez względu na to czy liturgia trwa, czy też przed chwilą zakończyła się, miejsce święte (świątynia), w którym wierni gromadzą się na wspólnej modlitwie, w sposób naturalny domaga się jego uszanowania, zgodnie z wielowiekowym zamysłem Kościoła. Jednym słowem w doborze śpiewów sakralnych należy kierować się normami ogólnymi związanymi z wykonywaniem takiej, a nie innej muzyki w liturgii.
 Trzecie wydanie Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego (OWMR, 2002 r.) milczy na temat śpiewów kończących Mszę Świętą. Znajdujemy w nim jedynie wskazania dotyczące doboru właściwych melodii towarzyszących tak odpowiedziom ludu, jak i poszczególnym obrzędom sprawowanym w trakcie roku liturgicznego, których akceptacja należy, zgodnie z OWMR do Konferencji Episkopatu (393). Do jej kompetencji należy też ustalenie właściwych tekstów śpiewów na wejście, przygotowanie darów i Komunię (390), a także ocena przydatności liturgicznej poszczególnych form muzycznych, melodii i instrumentów (393). Pośród „Obrzędów zakończenia” OWMR nie wymienia pieśni na zakończenie, wskazuje jedynie na: a) krótkie ogłoszenia, jeśli są konieczne; b) kapłańskie pozdrowienie i błogosławieństwo; c) odesłanie ludu przez diakona lub kapłana, aby każdy wrócił do swoich dobrych czynów, wielbiąc i błogosławiąc Boga; d) ucałowanie ołtarza przez kapłana i diakona, następnie głęboki ukłon w stronę ołtarza, wykonany przez kapłana, diakona i innych usługujących. Można zatem domniemywać, że prawodawca godzi się na ciszę podczas przejścia celebransa i asysty do zakrystii po zakończonej liturgii, która to cisza, jak pokazuje praktyka duszpasterska, raczej nie zdarza się.
Z drugiej zaś strony w numerze 352 OWMR oznajmia, iż „duszpasterska skuteczność liturgii z pewnością się zwiększy, gdy teksty czytań, modlitw i śpiewów w miarę możliwości będą dostosowane do potrzeb, duchowego przygotowania i poziomu intelektualnego uczestników. A zatem mając na względzie wzrost „duszpasterskiej skuteczności liturgii” należałoby zatroszczyć się o właściwy dobór śpiewów na zakończenie celebracji liturgicznych, mimo że żaden z przepisów wprost nie nakazuje uskuteczniania takich śpiewów, ale także ich nie zabrania. W podobnym tonie utrzymana jest treść przywoływanego już numeru 393 OWMR, w którym mówi się o wielkim znaczeniu śpiewu będącego „nieodzowną oraz integralną częścią liturgii”.
W tradycji polskiej znany jest i wykonywany śpiew na zakończenie liturgii po rozesłaniu wiernych. Jurysdykcyjnie potwierdza go zapis zawarty w instrukcji Musicam Sacram – pierwszego posoborowego dokumentu Stolicy Apostolskiej szczegółowo opisującego prawidła, jakie powinny rządzić muzyką kościelną. W numerze 36 Instrukcja mówi: „Nic nie przeszkadza, byw Mszach czytanych jakaś część Proprium czy Ordinarium została odśpiewana. Można też śpiewać inną pieśń: na początku, na Offertorium, na Komunię oraz na końcu Mszy Świętej”. W kolejnym zdaniu dokumentu Święta Kongregacji Obrzędów wyjaśnia: „Nie wystarczy jednak, by były to pieśni eucharystyczne, lecz trzeba, by odpowiadały one częściom Mszy Świętej, a także danemu świętu lub okresowi liturgicznemu”.
W doborze pieśni na zakończenie Mszy panuje największa dowolność. Wynika ona z przekonania, że w sensie ścisłym śpiewy po rozesłaniu wiernych nie należą do liturgii. W zależności od okresu kościelnego należałoby zatem mieć na względzie wykonywanie muzyki i śpiewu adekwatnych do treści kończącej się liturgii, a gdy to przysparza trudności – właściwych dla przeżywanego okresu liturgicznego. Dobrze, gdyby nie były to pieśni rzewne, refleksyjne, lecz, aby odznaczały się charakterem triumfalnym, hymnicznym, a kiedy to możliwe – radosnym. Wszak nikt po zakończonej uczcie eucharystycznej nie powinien chwalić i błogosławić Pana pieśnią smutną, ale zgodnie z zaleceniem psalmisty: „Przystąpmy z dziękczynieniem przed Jego oblicze, radośnie śpiewajcie Mu pieśni” (Ps 95,2); oczywiście pod warunkiem, że dana celebracja ma miejsce poza okresem Wielkiego Postu, który ze swej natury kieruje serca wiernych ku męce Chrystusa.
I tak w okresie Adwentu, mimo ciągle skąpego repertuaru uroczystych pieśni tego okresu, należałoby mieć na uwadze takie pieśni jak: „Niebiosa rosę spuśćcie nam z góry”, „Oto Pan Bóg przyjdzie”, „Spuśćcie nam na ziemskie niwy”. W okresie Bożego Narodzenia wspólną liturgię warto zakończyć kolędą o charakterze triumfalnym, np.: „Bóg się rodzi”, „Pójdźmy wszyscy do stajenki”, „Tryumfy Króla niebieskiego”, „Dzisiaj w Betlejem”. Okres zwykły roku liturgicznego daje możliwość największego wyboru pieśni; mogą to więc być śpiewy mówiące o posłaniu, misji, hymny: „Króluj nam, Chryste”, „Wy jesteście na ziemi światłem mym”, „Pod Twą obronę”, „Niechaj z nami będzie Pan”, „Błogosław, Panie, nas”. W dni, które wiążą się z ważnymi wydarzeniami w dziejach narodu polskiego czy mówiąc wprost świętami narodowymi – z powodzeniem można wykonywać pieśni o charakterze hymnicznym, np.: „Boże, coś Polskę”, „Nie rzucim, Chryste”. W dni poświęcone Najświętszemu Sercu Jezusowemu (np. pierwsze piątki miesiąca): „Pobłogosław, Jezu drogi”, „Twemu sercu cześć składamy”, „Najświętsze Serce Boże”; w święta Maryjne: „Z dawna Polski Tyś Królową”, „My chcemy Boga, Panno święta”, „Maryjo, ja Twe dziecię”, „Weź w swą opiekę” i inne.
 Tak zwana pieśń na wyjście w sensie ścisłym nie należy już do Mszy Świętej. Kapłan wcześniej rozwiązał zgromadzenie słowami: „Idźcie w pokoju Chrystusa…” i na tym de facto liturgia kończy się. Wydaje się zatem, iż po rozesłaniu ludu można pozwolić sobie na większą swobodę, najlepiej jednak, aby pieśń na zakończenie Mszy Świętej powinna stanowiła zachętę do podjęcia misji niesienia doświadczenia spotkania z Panem w codzienność. Może też w niej powrócić temat przewodni Eucharystii. Pieśń na rozesłanie wiąże się z liturgią w tym sensie, że następuje bezpośrednio po niej, więc nie może być miejscem na śpiewanie piosenek religijnych.
Nawet jeśli zwieńczeniem liturgii będzie procesja na wyjście, powinna ona otrzymać odpowiednią „oprawę” mobilizującą uczestników liturgii do radosnego niesienia Dobrej Nowiny w życie. Niewątpliwie również wykonywanie na zakończenie Mszy muzyki instrumentalnej lub chóralnej z pewnością jest w tym miejscu pożądane, gdzie jedno nie wyklucza drugiego, a więc kilka taktów triumfalnego utworu organowego może poprzedzać pieśń na zakończenie lub być jej zwieńczeniem, zwłaszcza wtedy, gdy ostatnim akordem liturgii jest wyjście procesyjne. Wykorzystanie jednak tych wszystkich możliwości muzycznych wymaga uprzedniego, głębokiego przemyślenia i dobrego przygotowania osób odpowiedzialnych za muzykę i śpiew w naszych kościołach.
A. Matyszewski
fot 123.
(artykuł ukazał się w lutowym numerze "Mszy Świętej")

wtorek, 28 lutego 2012

"MĘKĘ BOŻĄ SPOMINAJMY" - płyta z dawnymi polskimi pieśniami wielkopostnymi

 Zaprzyjaźniony z Instytutem zespół wokalny "Cantores Jadvigenses" nagrał płytę z dawnymi pieśniami pasyjnymi. ZAPRASZAMY!


Przekierowanie na stronę, gdzie można nabyć płytę - kliknij w poniższy baner:









Opis płyty
Pieśni wielkopostne od wieków zajmują poczesne miejsce w obrzędowości Kościoła katolickiego w Polsce. Wierni po dziś dzień chętnie podejmują śpiewy odwołujące się do męki Pana Jezusa. W okresie przygotowania do Świąt Paschalnych pieśni pasyjne wypełniają nasze świątynie i obok rozważania Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali stanowią ważny czynnik rozbudzający duchową wyobraźnię katolików i jednoczący ich z cierpieniem Tego, który dla nas umarł i zmartwychwstał.
Pieśni prezentowane na płycie mogą dopomóc nie tylko w owocnym przeżywaniu męki Pańskiej, w wędrówce u boku umęczonego Pana, ale również w wewnętrznym oczyszczeniu, którego Chrystus od nas oczekuje. Wejście w klimat Golgoty to także wejście w każdą Mszę świętą, będącą pamiątką męki, śmierci i zmartwychwstania Zbawiciela.
Płyta przedstawia mniej znane pieśni, niektóre z nich zapewne zostały zarejestrowane po raz pierwszy (np. „Mękę Bożą spominajmy”, czy „Posłuchajcie, bracia miła”), stąd można powiedzieć – nagrania posiadają charakter unikatowy. Z racji na obszerność materiału źródłowego (niektóre dawne pieśni wielkopostne posiadają od kilkunastu do kilkudziesięciu strof) kilka utworów prezentujemy tylko we fragmentach.
Zespół „Cantores Jadvigenses” powstał w 2001 r. Tworzy go grupa osób związanych z parafią pw. św. Jadwigi Królowej w Płocku.
Jeśli śpiewy pasyjne utrwalone na płycie choć trochę przybliżą słuchacza do Pana Jezusa i sprawią, że zatopi on swoje serce w Jego męce – znaczy, że zamysł Wydawców osiągnął swój cel.
Do płyty dołączono teksty wykonywanych utworów. 

Spis pieśni:

1. O, wszego świata wsztek lud (sł. XIV/XV w., m. A. Matyszewski) 1:19
2. Jezus Chrystus, Bóg Człowiek – fragm. (sł. XIV/XV w., m. XVI w.) 4:13
3. Jezusa Judasz przedał – fragm. (sł. bł. Wł. z Gielniowa, 1488 r., m. XVI w.) 4:59
4. Mękę Bożą spominajmy (sł. XV w., m. XVI w.) 7:05
5. Posłuchajcie, bracia miła – fragm. (sł. XV w., m. XVI w.) 3:38
6. Krzyżu święty nade wszystko (sł. i m. XVI w.) 3:42
7. Już Cię żegnam, Najmilszy – fragm. (sł. XVII w.) 3:19
8. Płacz, płacz kto żyw (sł. XVIII w.) 4:51
9. Ty, któryś gorzko (sł. XVIII w., m. XVII w.) 3:47
10. Zbliżam się k’Tobie (sł. XVIII w.) 5:40
11. Dobranoc, Głowo święta (sł. XVII w.) 6:33

Łączny czas – 49:33




Z recenzji ks. prof. Ireneusza Pawlaka
Płocki Zespół „Cantores Jadvigenses” dokonał wyboru 11 pieśni powstałych w okresie od XV do XVIII wieku i postanowił poprzez nagranie wskrzesić niektóre zapomniane utwory do nowego życia. […] Wykonawcy wykorzystali niemal wszystkie możliwe środki muzyczne: śpiew solowy, monodyczny śpiew zespołowy, śpiew wielogłosowy, a także towarzyszenie organowe. Tworzy to bogatą mozaikę, ukazującą różnorodność tych zdawało by się prostych utworów. […]
To w dużej mierze pionierskie nagranie w myśl założeń wydawców, trafiając do rąk i uszu odbiorców, ma spełniać dwa podstawowe zadania: służyć słuchaniu i medytacji. Wydaje się, że cel ten został w wykonaniach jasno ukazany. Niech więc wydobyte z zapomnienia skarby polskiej religijnej kultury muzycznej zyskają uznanie i przybliżą wszystkim zainteresowanym wagę Męki Pańskiej podjętej dla zbawienia człowieka.


Śpiewa Zespół „Cantores Jadvigenses” w składzie:
Alina Kuźniewska (sopran), Małgorzata Siwińska (sopran), Agnieszka Buczkowska (alt), Aldona Tomaszewska-Kiełbasa (alt), Michał Pankowski (tenor), Adam Matyszewski (bas, opieka merytoryczna), Michał Zawadzki (organy).
Płytę nagrano w styczniu 2011 roku, w Młodzieżowym Domu Kultury w Płocku.
Realizacja nagrania i mastering – Radosław Dzięgielewski

[Czytaj więcej o Zespole „Cantores Jadvigenses”]

Prawa autorskie do wykonania utworów – „Cantores Jadvigenses”
Copyright - © 2011 Wydawnictwo Hlondianum.
Wszelkie prawa zastrzeżone.

autor: Cantores Jadvigenses
format: AUDIO-CD