niedziela, 12 grudnia 2010

Św. Paweł - Wielki Apostoł... i spora recenzja książki ks. prof. Bogusława Nadolskiego


Recenzja książki:
Ks. Bogusław Nadolski SChr, Św. Paweł – Wielki Apostoł, wyd. PETRUS, Kraków 2008, ss. 95.
28 czerwca 2008 roku, w wigilię Uroczystości świętych Apostołów papież Benedykt XVI ogłosił „Rok Świętego Pawła”. Aktu jego symbolicznego otwarcia Namiestnik Chrystusowy dokonał przy grobie Apostoła Narodów, w rzymskiej bazylice za Murami. Okazją do pochylenia się nad osobą i działalnością tego wybitnego Ewangelizatora stanowi 2000. rocznica jego urodzin.
To ważne wydarzenie w Kościele nie mogło ujść uwadze ks. prof. dra hab. Bogusława Nadolskiego, który znany jest z chętnego podejmowania bieżącej problematyki dotyczącej życia Winnicy Pańskiej. Mieszkający na co dzień w Poznaniu Kapłan Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii zagranicznej, emerytowany wykładowca polskich uczelni katolickich, autor wielu publikacji liturgicznych i teologicznych – to zaledwie źdźbło informacji i zasług, jakie ksiądz Nadolski położył w zakresie studium nad szeroko rozumianymi sprawami wiary.
Kieszonkowe przygotowanie do druku i wydanie publikacji o św. Pawle, ukazujące się staraniem krakowskiej oficyny PETRUS zostało podzielone na cztery rozdziały, poprzedzone wprowadzeniem, dołączonym spisem wykorzystanej literatury, wyjaśnieniami umiejscowionymi w capitulum pracy i zakończeniem. Wszystko na 95 stronach łatwego do czytania druku.
We wstępie pracy Autor przywołuje na pamięć wydarzenie inaugurujące „Rok św. Pawła”. Ojciec Święty określając ramy czasowe jego trwania (28.06.2008-29.06.2009), wyraził nadzieję, że „różne inicjatywy, które będą podejmowane z tej okazji, przyczynią się do odnowienia zapału misyjnego i pozwolą zacieśnić nasze relacje z braćmi ze Wschodu i z innymi chrześcijanami, którzy podobnie jak my darzą czcią Apostoła Narodów”.
Fizycznym znakiem roku jubileuszowego będą zapalone przed Bazyliką św. Pawła, a także w niektórych miastach Turcji i na Malcie (żywo związanymi z osobą Apostoła) lampy oliwne, do których wierni mogą dolewać oliwę na znak ich modlitwy zanoszonej za wstawiennictwem Świętego. Duchowego charakteru obchodów dopełni uroczysta liturgia sprawowana całym rokiem w Bazylice św. Pawła za Murami we wtorki i piątki.
W dalszym ciągu wprowadzenia zostaje czytelnikom przybliżona postać Pawła z Tarsu, który w Liście do Filipian (3, 5-7) przedstawia się jako „obrzezany ósmego dnia, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, według prawa – faryzeusz, co do gorliwości – prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości wynikającej z Prawa – człowiek nienaganny. To jednak, co było dla mnie zyskiem uważam za stratę ze względu na Chrystusa”.
Szaweł – Sani, łacińskie Saul (Saulos), Szaul – sam nazywał siebie Paulos (Paulus, 1 Tm 1, 1). Żyd urodzony ok. 8 r. po Chrystusie w stolicy Cylicji – Tarsie (dzisiejsza Turcja), mieście, które zasłynęło z kuźni filozofów i szkół stoickich, posiada zdobyte przez jego rodziców obywatelstwo rzymskie, studiuje w Jerozolimie pod okiem Gamaliela Starszego, poznaje trzy języki: hebrajski, aramejski i grecki. Żarliwy faryzeusz i prześladowca chrześcijan, gotowy osobiście dołożyć ręki do zabójstw dokonywanych na znienawidzonych uczniach Pańskich, asystuje przy kamienowaniu Szczepana. Nie wykonuje osobiście wyroków śmierci z powodu niepełnoletności, która przed ukończeniem 30 r. życia (według prawa żydowskiego) dyskwalifikowała go jako kata chrześcijan. Ok. 35 r. pod Damaszkiem Szaweł doznaje olśnienia za sprawą samego Chrystusa, czyniącego mu wyrzuty z powodu prześladowania Kościoła, tj. Jego Mistycznego Ciała. Interwencja Zbawiciela wywarła wpływ na całą późniejszą teologię autora kilkunastu listów do chrześcijańskich wspólnot rozproszonych od Galilei po Rzym. Wraz z nawróceniem, symbolicznym przybraniem nowego imienia Bóg obdarowuje Pawła ewangelizacyjnym zapałem, który będzie mu towarzyszył aż do męczeńskiej śmierci. Wyrazem pragnienia niesienia Dobrej Nowiny na krańce świata były trzy podróże misyjne, które Apostoł odbył: do Cypru i środkowej części Azji Mniejszej (ok. 45-49 r.), Azji Mniejszej, Macedonii i Grecji (ok. 50-52 r.) i do Efezu (ok. 53-58 r.). Po odbyciu dwóch lat w więzieniu wyrusza do Rzymu, zatrzymując się po drodze na Malcie. Ostatnim terem misyjnym była Hiszpania, Efez i Macedonia. Uwięziony w czasie prześladowania chrześcijan rozpętanego po pożarze Rzymu (64 r.) został skazany na śmierć i ścięty w stolicy Cesarstwa w 66 lub 67 r. przy Aquae Salviae za Bramą Ostyjską.
Ten najbardziej wykształcony z apostołów, zyskawszy sobie tytuł „pierwszego po Jedynym” (św. Piotrze) dla pierwotnego chrześcijaństwa był przede wszystkim misjonarzem. Z fizjonomii, pisze Liturgista z Poznania – niskiej postury, łysy, o pałąkowatych nogach, krzaczastych brwiach, wydłużonym nosie. Czasem miał wygląd człowieka, niekiedy pełnego dobroci anioła.
Z wielu powodów, zdaniem ks. Nadolskiego, postać św. Pawła zasługuje na przypomnienie. Autor publikacji zachęca do zauważenia Apostoła jako: świadka Chrystusa, posiadającego niezwykle ciekawą osobowość, głosiciela i nauczyciela pogan, niestrudzonego misjonarza, który zmienił starożytny świat, mistyka zatopionego w Chrystusie (słynne en Christo pojawia się w jego pismach ponad 200 razy), wizjonera, proroka, trzeźwego myśliciela o szerokich perspektywach, umiejącego łączyć radykalizm głoszonej wiary z poetyką wiary.
Działalność apostolska św. Pawła, jak przypomina Ksiądz Profesor, oznaczała zwrot w historii rodzącego się Kościoła. Ten młody, wykształcony faryzeusz i żarliwy wyznawca prawa mojżeszowego, u którego krzyż wywoływał oburzenie, stał się jego gorliwym wyznawcą i uczniem Ukrzyżowanego, głosząc Chrystusa wszystkim narodom (1 Kor 1, 23).
Głównym celem, jaki stawia sobie Autor opracowania jest przybliżenie czytelnikom oraz objaśnienie tekstów euchologijnych i biblijnych w Mszach świętych sprawowanych w liturgiczne wspomnienia św. Pawła: święto jego nawrócenia (25.01) i uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła (29.06). Tym dniom odpowiadają również modlitwy i teksty Liturgii Godzin, które ks. Nadolski również przybliża, wyrażając nadzieję, że będą one skromnym wkładem w duszpasterski wymiar Roku Nauczyciela Narodów.
 Poznański Teolog przypomina za Prudencjuszem, że w Uroczystości świętych Piotra i Pawła „światło dwóch jaśnieje w jednym święcie”. To połączenie imion obu apostołów uderza tym bardziej, że rzadko się ze sobą spotykali. Paweł poznał pierwszego z uczniów Pańskich dopiero po trzech latach swojej misyjnej działalności a ich relacja na gruncie rozumienia przesłania Chrystusowego nie wolna była od słownych konfrontacji. Śmierć męczeńską przyjęli w innych miejscach, różne są też miejsca ich pochówku, choć obu czczono już od ok. 130 r.
Po naświetleniu genezy uroczystości obchodzonej 29 czerwca ks. Nadolski za Mszałem Pawła VI przedstawia teksty z mszy w Wigilię i mszy w dzień. W dniu „świętej radości” liturgia wzywa wiernych do radowania się w Panu, a Kościół otrzymując od apostołów początek wiary, użyźniony ich krwią prosi słowami kolekty o niezbędne dla siebie dary. Obfite wyjaśnienie czytań i tekstu psalmu, jakiego dokonuje Ksiądz Profesor, prowadzi do kolejnego momentu modlitewnego – Liturgii Godzin. Autor poddaje analizie hymny, teksty z Godziny Czytań, a nawet psalmy i kantyki poszczególnych części Oficjum. Podobną metodologię dostrzegamy w przybliżaniu czytelnikom Święta Nawrócenia „apostoła pogan”.
W trzeciej części pracy („Inne formy czci św. Pawła”) ks. Nadolski przypomina o istnieniu pozaliturgicznego kultu Apostoła. Jego imię zostało nadane jednej z największych na świecie aglomeracji miejskich – brazylijskiemu San Paulo; w samej Polsce blisko 150 miejscowości wzięło swoją nazwę od imienia Paweł. Święty, o czym nie wszyscy wiedzą, był w przeszłości patronem wytwórców namiotów, koszykarzy, wikliniarzy, powroźników, czy tkaczy. Obecnie za swojego patrona obierają go bractwa rycerskie, teologowie, duszpasterze, dziennikarze. Istnieją na świecie, choć nieliczne, kościoły pod wezwaniem św. Pawła; wielokrotnie za to jego postać zachowała się w chrześcijańskiej ikonografii, przedstawiana wraz z bogactwem atrybutów: barankiem, koniem, kością słoniową, mieczem czy księgą.
Ostatni rozdział opracowania stanowi zachętę Autora do pełniejszego realizowania tego, co Kościół nazywa communio sanctorum poprzez umiłowanie Patrona Roku Jubileuszowego, który jako święty przyjaciel i współdziedzic Jezusa Chrystusa pragnie nas do Niego prowadzić i z Nim jednoczyć.
Tyle o treści książki pióra ks. Nadolskiego. Pozwólmy sobie teraz na ukazanie dyskusyjnych kwestii, nad którymi pochyla się poznański Liturgista, sam poniekąd prowokacyjnie zachęcając do kontynuowania rozmowy nad św. Pawłem.
Wątpliwości budzi niekryty zachwyt Ks. Profesora nad Teilhardem de Chardin (przywołanym w związku z analizą Psalmu 95 obecnego w Liturgii Godzin – dzień świętych Apostołów, 29.06), którego nazywa „wspaniałym myślicielem” (s. 27). Przypomnijmy, że już przed 60 laty ks. de Chardin otwarcie krytykował największego spośród Ojców Kościoła św. Augustyna, mając mu za złe wprowadzenie porządku nadprzyrodzonego. Odnotujmy również zaledwie dwie uwagi uczonych na temat filozofii słynnego jezuity. W „Le Figaro Littéraire” z 23 września 1965 r. Jean Rostand o pracach Teilharda wypowiedział się następująco: „Dowiodłem, że Teilhard w najmniejszym stopniu nie rozjaśnił wielkiego problemu ewolucji organicznej”. Sir Peter Medawar, laureat nagrody Nobla, mówi o bezładzie umysłowym Teilharda i przesadnej ekspresji, która, jak twierdzi, graniczy z histerią. Podkreśla on, że procedury badawcze „Fenomenu człowieka” nie są naukowe. Sir Peter dodaje, że pracom Teilharda w ogóle brak struktury naukowej, że kompetencje Teilharda w jego dziedzinie są skromne, że nie wie on ani na czym polega argument logiczny, ani na czym polega dowód naukowy i że nie przestrzega norm, jakich wiedza naukowa wymaga.1]
Dyskusyjne jest przywoływanie w początkowo obiecująco brzmiącym tytule 4 rozdziału („Aby głębiej rozumieć i doświadczać kontaktu ze świętymi”) opinii o kulcie świętych Marcina Lutra, który, jak pisze Autor, występował przeciwko nadużyciom, wręcz magicznemu stosunkowi do kontaktów ze świętymi. Na podstawie „wniosków dowodowych”, które podaje ks. Nadolski, można odnieść subiektywne wrażenie, że katolicki teolog przychyla się do krytyki twórcy protestantyzmu. „Niepogłębiona znajomość Jezusa Chrystusa, konkluduje, może prowadzić do przeceniania roli świętych (s. 68)”. Pewnie uwaga trafna, ale nie na obecne czasy. Trudno przecież sądzić, aby mizerny kult Świętych Pańskich w XXI wieku[2] stanowił zagrożenie dla „chrystocentryzmu”. Z drugiej zaś strony nawet stosunek katolików do Pana Jezusa może posiadać znamiona „magiczności”, np. wówczas gdy Zbawiciela traktuje się jak kogoś oddelegowanego do „zadań specjalnych”, tj. spełniania naszych pobożnych życzeń. Ponadto, jak uczy teologia duchowości, żaden święty nie pragnie chwały dla siebie, ale zawsze „przekierowuje” ją na Stwórcę i do Niego chce nas prowadzić. Czy odważyłby się ktoś powiedzieć o Matce Bożej, że jest w naszym narodzie nazbyt czczona, że modląc się za Jej cudowną przyczyną odbieramy cześć Chrystusowi? Od niepamiętnych czasów Kościół naucza „Przez Maryję do Chrystusa”. Siła polskiego katolicyzmu tkwi w jego Maryjności i pobożnej czci oddawanej świętym. W końcu – kto, jeśli nie święci doskonale przemienieni w Chrystusie – mają być nauczycielami świętości, do której Bóg nas wzywa!
Wiara, że ci, którzy są na zawsze zjednoczeni z Panem życia w wieczności, którzy w pełni dostępują wizji uszczęśliwiającej, mogą się za nami wstawiać – co więcej, są powołani do tego wstawiennictwa – jest zakorzeniona w głębokiej wspólnocie, jaka istnieje między Kościołem walczącym, cierpiącym i triumfującym. Wspaniałym przejawem niezniszczalnej więzi jedności w Chrystusie oraz więzi chrześcijańskiej miłości, za którą [miłością] sam ks. Nadolski opowiada się pod koniec opracowania, jest to, że możemy zwracać się do świętych i prosić ich o wstawiennictwo. Niewyczerpana miłość, jaką święci obejmowali braci podczas swego życia doczesnego, nie gaśnie w momencie ich śmierci. Taka jest siła tej więzi, która jednoczy ich z braćmi w Chrystusie. Nie możemy w końcu zapominać, że doktryna Kościoła o usprawiedliwieniu kładzie nacisk na możliwość pełnego przemienienia ludzi w Chrystusie, możliwość zostania świętym.[3]
Na tej samej stronie (68) Poznański Liturgista stwierdza, iż „święty nie jest wzorem do naśladowania. Jedynym wzorem dla chrześcijanina jest Jezus Chrystus”. Taka wykładnia teologii świętych może poważnie zaniepokoić przeciętnego katolika. Co mamy zatem począć z wiekopomnym dziełem Tomasza á Kempis „O naśladowaniu Maryi”? Co sądzić o świetlanej postaci św. Maksymiliana Marii Kolbego, wielkiego czciciela Matki Bożej (Najświętszej pośród Świętych), o której wielokrotnie mawiał „Niepokalana – nasz Wzór (nasz Ideał)”?[4] Słynny konwertyta z anglikanizmu, późniejszy kardynał Newman, sumiennie i ze czcią rozważa najwyższy i głęboko katolicki szacunek dla Najświętszej Maryi Panny oraz to zupełnie wyjątkowe miejsce, jakie powinna ona zajmować w życiu religijnym. W tym samym duchu mówi o świętych.[5] Każdy święty, którego osobowość wyraźnie ujawnia jego przemienienie w Chrystusie, który ukazuje jakość świętości z jej nadprzyrodzoną wonią i blaskiem, jest dowodem, że my również, pomimo całej naszej nędzy i grzeszności, możemy osiągnąć całkowite przemienienie w Chrystusie. Święci przez samo swoje istnienie nie tylko nawrócili niezliczoną ilość ludzi, ale skłonili również wielu do zadania wraz ze św. Augustynem pytania: „Jeśli ci mogą osiągnąć świętość, to czemu nie ja?”[6]
Kolejnym trudną do zaakceptowania sentencją ukutą przez ks. Nadolskiego jestpoddanie w wątpliwość świętości Kościoła, która zdaniem Autora opracowania „jest niedoskonała, nie w pełni zrealizowana, wciąż oczekiwana (s. 70)”. Pytamy więc:czyż mimo grzeszności członków Kościoła, w historii zbrukanej przez ludzką słabość, błędy, niedostatki i grzech – On sam nie pozostaje nieskalany? Czyż cud niezliczonych rzesz świętych, jakich wydał Kościół w toku swej historii, nie odróżnia jego historii od wszelkich innych ludzkich instytucji, i czy nie świadczy o jego boskości? Zasadniczą cechą prawdziwego Kościoła jest właśnie to, że w odróżnieniu od czysto ludzkich instytucji wspólnot pozostaje on zawsze święty, jeden i ten sam pod względem wiary, której strzeże. Tożsamość Kościoła katakumb z Kościołem Soboru Nicejskiego, Kościoła Soboru Trydenckiego z Kościołem obu Soborów Watykańskich świadczy o tym, iż jest on instytucją Boską. Kościół „jutra”, który miałby zastąpić Kościół „dnia wczorajszego”, byłby sprzeczny z samą naturą Kościoła.[7]
W Zakończeniu pracy ks. Nadolski zdaje się kierować do czytelników odezwę, rodzaj duchowego testamentu związanego z właściwą, Jego zdaniem, formą kultu świętych, których „uczczenie najpełniej i najdoskonalej realizuje się w miłości drugiego człowieka…” (s. 84). Ta dość niespodziewana konkluzja tchnie nutą sentymentalizmu, zważywszy na fakt, że słowo „miłość” [w domyśle – braterska] pojawia się w tekście jeszcze kilkakrotnie i niestety nie wiąże się ani nie wynika z odwiecznej miłości Boga. A przecież to od Niego pochodzi łaska miłowania przyjaciół i tych, którzy nas nienawidzą. Nie czyniąc z miłości Bożej pierwszorzędnego źródła łaski i sposobności do oglądania w jej świetle bliźnich możemy popaść w miłość humanitarną, a stąd już nie daleka droga do wyparcia miłosierdzia i chrześcijańskiej miłości przez filantropię.
Pisząc chwilę dalej, iż „przez chrzest staliśmy się braćmi Jezusa Chrystusa” (s. 84) ks. Bogusław popada w równie niebezpieczną tonację, z której może pobrzmiewać zbyt mocna nuta wyjaskrawiająca człowieczeństwo naszego Pana i Boga ze szkodą dla Jego Bóstwa, a może nawet słychać nieświadomą zachętę uczynienia Tego, który jest Alfą i Omegą, Pierwszym i Ostatnim – przyjacielem z sąsiedztwa, z którym raźniej iść przez życie.
Książkę kończy pełna poezji i wiary w człowieka sentencja o świętych, którzy „ofiarowali swój egoizm Temu, który zawsze może rozwinąć złamane skrzydła i w miłości Boga, w twarzy drugiego człowieka odnaleźć swoje prawdziwe imię – sekret człowieczeństwa: MIŁOŚĆ” (s. 89). Nie zamierzam w tym miejscu cytować znanej wszystkim sentencji Gilberta Keitha Chestertona o sentymentalnym nadużywaniu tego "najwspanielszego z ludzkich słów", zapytam jedynie siebie i księdza Bogusława: czy ta MIŁOŚĆ wszystko nam wybaczy? Oby.
Pomimo pewnych wątpliwości i kwestii dyskusyjnych pozycję Księdza Profesora należy przyjąć z otwartością i nadzieją, że zachęci ona niejednego duszpasterza, katechetę czy świeckiego do wzmożonych poszukiwań i refleksji nad osobą oraz nauką św. Pawła – tak, aby każdy z nas zasłużył na chwałę nieba, choćby droga do niej wiodła przez męczeństwo i ofiarę z życia.
Adam Matyszewski


[1] Por. Czasopismo „Mind” 70 (1961) s. 99-106; zob. także: zbiór artykułów w: P. Medawar, Teilhard et la science, „Itinéraries” 96 (1965).
[2] Na naszym podwórku choćby Błogosławionych Biskupów Męczenników.
[3] Tu właśnie należy upatrywać najgłębszych różnic między Kościołem katolickim a doktryną sola fide Lutra. Możliwość zostania świętym ma głęboki związek z katolicką koncepcją grzechu pierworodnego, ze współpracą z Łaską, do której to współpracy jest wezwany każdy człowiek ochrzczony, z wolnością woli oraz wieloma innymi składnikami depozytu wiary katolickiej. Jeśli ktoś nie przywiązuje wagi do tego centralnego punktu doktryny Kościoła, zdradza poważny symptom utraty prawdziwej wiary; D. von Hildebrand, Trojan Horse in the City of God. The Catholic Crisis Explained, Manchester 1993, s. 336.
[4] W domyśle – Maryja jako Wzór do naśladowania, jako Ideał, do którego realizacji w nas mamy dążyć.
[5] Por. J.H. Newman, Odnajdywanie Matki. List do wielebnego Edwarda Bouviere Puseya, doktora teologii, dotyczący jego ostatniego „Eireniconu”, W. Życiński (tłum.), Niepokalanów 1986.
[6] Por. D. von Hildebrand, Trojan Horse…, dz. cyt., s. 334.
[7] Mocnych słów w tej materii używa wybitny filozof Dietrich von Hildebrand, nazwany przez Piusa XII Doktorem Kościoła XX wieku: „Ten, kogo idea Kościoła zmieniającego się porusza bardziej niż wspaniała tożsamość i stałość Kościoła, utracił sensus supranaturalis i pokazuje, że nie kocha już Kościoła”; tamże, s. 294.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz